czwartek, 16 października 2014

Rozdział 9.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

 - Ale jak mam ją pocałować?
 - No w usta, a jak?
 - No co ty? Oszalałeś? Liv to moja przyjaciółka, nie ma mowy. Mogę najwyżej w policzek. - Alexis zrobił to co powiedział. Spojrzałam na Neya. Wydaje mi się, czy on właśnie odetchnął.. z ulgą? Nie, musiało mi się wydawać.
 - No skoro przyjaciółka, to jaki masz problem? - zapytał Marc. Mam dziwną ochotę na zrobienie mu krzywdy.
 - Bo nie i już. Gramy dalej czy będziemy się kłócić?
 - No dobra, gramy.
Graliśmy jeszcze przez dobre kilkanaście minut. Później wróciliśmy do picia, jednak po kilku kolejnych kieliszkach poczułam, jak kręci mi się w głowie. Pamiętam jedynie, że poprosiłam kogoś, żeby zaprowadził mnie do mojego pokoju. Potem urwał mi się film.

~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

Obudziłam się około 12. Ledwo podniosłam głowę, a pierwszy kac dawał o sobie znać. Odkryłam kołdrę. Coś mi nie pasowało. Dlaczego spałam nago?! Dlaczego moje ubrania były porozrzucane po podłodze?! Nie znałam odpowiedzi na te pytania. Na szafce nocnej zauważyłam tabletki na ból głowy i wodę. Kocham osobę która je tu zostawiła! Powolutku zaczęłam wstawać, po czym zawlokłam się do łazienki. Umyłam się, uczesałam i ubrałam. Zeszłam na dół, na śniadanie. To, co tam zobaczyłam sprawiło, że chciało mi się jednocześnie śmiać i płakać. Pique, Fabregas i Tello spali na stole w jadalni,(wtf?) Alexis na podłodze, okryty dywanem,(WTF?!) Bartra w wannie Jak oni to zrobili?! Reszty brak. Możliwe, że śpią na górze. Trzeba to będzie później sprawdzić. Na razie jestem tak głodna, że czuję zapach smażonych naleśników. Chwilka, to mi się nie wydaje. Serio czuję zapach naleśników. Weszłam do kuchni, gdzie spotkałam Neymara i mojego brata. Ten drugi siedział przy stoliku trzymając się za głowę i popijając herbatę, natomiast Brazylijczyk właśnie smarował naleśniki nutellą.
 - Tobie to nie za dobrze kochany braciszku? - zapytałam ze śmiechem, a ten tylko spojrzał na mnie morderczym wzrokiem.
 - Nawet nie próbuj się do niego odzywać. Wydaje mi się, że nie jest w nastroju – powiedział Ney.
 - A ty co? U siebie jesteś?
 - Nie, ale mam pozwolenie – wyszczerzył się napastnik.
 - Ale wam humory dopisują. Niestety, niektórych boli głowa i wolą posiedzieć w ciszy i spokoju.  – wtrącił Bartek
 - To ty nie wziąłeś tych tabletek co ci położyłem na szafce? – zapytał Neymar
 - Nie, nawet ich nie widziałem.
 - No i wszystko jasne. Zaraz ci je przyniosę – i już go nie było. Usiadłam przy stole naprzeciwko brata.
 - Wiem, że teraz nie czujesz się najlepiej, ale muszę z tobą pogadać.
 - Naprawdę to nie może zaczekać?
 - Nie, nie może.
 - Ok, mów.
 - No więc, wczoraj urwał mi się film. Wiem tylko, że poprosiłam któregoś z chłopaków o pomoc. Rano.. – urwałam.
 - Co: rano?
 - Obudziłam się nago. Nie wiesz może, kto to mógł być?
 - Nie mam pojęcia. Siostra, już nigdy nie pozwolę ci pić. Ale na pewno nic nie pamiętasz?
 - Było ciemno, a ja pijana, tak, pamiętam każdy najdrobniejszy szczegół – powiedziałam sarkastycznie.
 - O cholera. No i co teraz?
 - To podobno ty jesteś starszy, więc pytam ciebie o radę.
 - Zapytaj Neymara. Wstał wcześnie, to może widział kto to.
 - No nie wiem. Chyba nie chcę, żeby ktokolwiek poza mną, tobą i tym kimś o tym wiedział.
 - A skąd wiesz, że to nie był on?
 - To raczej niemożliwe – uśmiechnęłam się.
 - Chociaż spróbuj.
 - Ok, jak tylko przyjdzie to go o to zapytam.
W tej samej chwili do kuchni wszedł Neymar. 
 - O czym gadacie?
 - O niczym ważnym.
 - Ok. Trzymaj, weź dwie. Zaraz podam ci wodę. Liv, czemu nie jesz?
Dopiero teraz zauważyłam, że przede mną stoi talerz pysznie wyglądających naleśników.
 - Przepraszam, zamyśliłam się - powiedziałam i zabrałam się za jedzenie. 


~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~


Kiedy już wszyscy się obudzili i doprowadzili do stanu używalności, zaczęło się wielkie sprzątanie. Oczywiście było przy tym mnóstwo śmiechu. Neymara prawie nie widziałam, on najbardziej się zaangażował. Po pół godzinie postanowiłam napić się czegoś. W kuchni, oprócz napoju, znalazłam Neya. Siedział przy stole, miał twarz schowaną w dłoniach. Czy on... płakał?

---------> uzupełnienie

- Ney? - nawet nie drgnął. - Coś się stało? - podeszłam bliżej niego i dotknęłam jego ramenia - Proszę, powiedz coś.- przykucnęłam.
Prdziewczyną kuedy5 minut trwaliśmy w ciszy. 
 - Wiesz.. Dziś rano uświadomiłem sobie jakim jestem chujem. - powiedział prawie bezgłośnie.
 - Przestań, to nieprawda.
 - To ty przestań. Przecież nawet nie wiesz co się stało.
 - No to może mnie oświecisz?
 - Zakochałem się...
 - I to jest powód dla którego nazywasz siebie chujem? Przecież..
 - Możesz dać mi dokończyć?! - krzyknął - Przepraszam. Chodzi o to, że przespałem się z tą dziewczyną. Byliśmy pijani. Wykorzystałem ją, rozumiesz? Czuję się jak jakiś cholerny potwór. Skrzywdziłem ją.
 - Ej, przestań. Przecież sam powiedziałeś, że byliście pijani. Teraz najważniejsze. Wyciągaj telefon, zadzwoń do niej i szczerze z nią porozmawiaj.
 - Tylko że.. - przerwał - Tylko że ja już to zrobiłem.
 - To znaczy?
 - Liv, nie rozumiesz? To z tobą się przespałem.

- perspektywa Neymara -

Wtedy nastąpiło coś, czego nigdy bym się nie spodziewał. Oliwia wstała i przytuliła się do mnie.
 - Cieszę się, że to byłeś ty, że to nie był inny chłopak. Zawsze chciałam, żebyś to ty był tym pierwszym  - wyszeptała. Spojrzałem na jej twarz. Szeroko się uśmiechała, w oczach miała łzy. Cholera, jaki ja byłem szczęśliwy!

- perspektywa Liv. -

Powoli zaczął się do mnie przybliżać. Zamknęłam oczy. Po chwili poczułam jego wargi na swoich. Najpierw delikatnie, potem coraz namiętniej. Mocno przytuliłam się do niego.
 - Zabierz mnie ze sobą do Barcelony.
 - Zabiorę cię nawet na koniec świata.


* * * * * * * * * * * * * * * *

Rozdział pisany u lekarza ✌ Przepraszam za błędy, przepraszam że taki krótki, przepraszam za cały ten rozdział, obiecuję poprawę (:

Zapraszam na mojego drugiego bloga (:
http://fight-for-this-love-ft9.blogspot.com/

niedziela, 28 września 2014

Rozdział 8.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Poczułam szarpnięcie. Delikatnie zaczęłam otwierać oczy. To Bartek próbował mnie obudzić. Rozejrzałam się dookoła. Wszystko było w porządku. A więc to był tylko zły sen. 
 - Ej, żyjesz? - zapytał z troską mój brat.
 - Tak, tak. Coś mi się tylko przyśniło.
 - A, ok. Za kilka minut lądujemy, musimy zapiąć pasy.

~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

Wysiedliśmy z samolotu i udaliśmy się po bagaże. Rozglądaliśmy się za Neymarem, Alexisem i Leo, którzy mieli nas odebrać z lotniska. Nie trudno było ich znaleźć. Stali otoczeni grupką fanów. Ruszyliśmy w ich kierunku. Mimo tylu wielbicieli Neymar nas zauważył. Przeprosił wszystkich i zaczął iść w naszym kierunku. To samo zrobili Leo i Alexis. Po przywitaniu ruszyliśmy w kierunku parkingu. Oczywiście po drodze się wygłupialiśmy. Już prawie byliśmy na miejscu, kiedy nagle wyrośli przed nami dziennikarze. Zaczęły się pytania o to, kim jestem ja i Bartek, co robimy w Barcelonie i tym podobne. Minęliśmy ich jednak bez słowa. Dotarliśmy do samochodów.
 - No więc tak, skoro teraz my za was odpowiadamy, to nie pozwolimy wam mieszkać w hotelu. Podstawowe pytanie: chcecie mieszkać razem czy osobno? - zapytał Alexis.
 - Razem - odpowiedziałam równocześnie z bratem.
 - Ok, no więc zapraszam do mnie - uśmiechnął się Neymar - później pojedziemy razem na mecz.


Wsiedliśmy do samochodu Neya i ruszyliśmy do jego domu. Wskazał nam nasze sypialnie. Rozpakowaliśmy się. Poszłam pod prysznic i dopiero po godzinie zeszłam na dół. Neymar i Bartek grali w fifę. Usiadłam więc na kanapie i przyglądałam się ich grze. Oczywiście, jak to ja, co chwila pouczałam brata, a Brazylijczyk cały czas się z nas śmiał.
 - Młoda, skoro ty taka mądra jesteś, to sama graj. - Bartek podał mi pada.
 - Dziękuję, na to czekałam - posłałam mu buziaka i usiadłam obok Neymara na podłodze. Kilka minut później przegrywał 2:0, biedaczek. W tym czasie zadzwonił telefon Bartka. Wrócił z dość smutną miną. 
 - Coś się stało? - zapytałam.
 - Powiedzmy... Mamy wracać jeszcze dzisiaj. - powiedział smutno i westchnął.
 - Co?! Dlaczego? - od razu się podniosłam.
 - Nie wiem, tata powiedział że wytłumaczą nam na miejscu. Ale obiecał, że jeszcze w te wakacje będziemy mogli tu przyjechać.
 - Chociaż to. No trudno. Jesteście może głodni?
 - Nawet bardzo. - uśmiechnął się Neymar.
Oddałam pada bratu. Weszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać spaghetti. Nałożyłam nasz "obiad" na talerze i postawiłam na stoliku znajdującym się w tym samym pomieszczeniu. Kiedy skończyliśmy posiłek, była już 12. Za godzinę miał się rozpocząć mecz, więc udaliśmy się na Camp Nou. Ja i Bartek zajęliśmy swoje miejsca w strefie VIP, a Neymar udał się do szatni.
 - Bartek, spójrz w lewo. Czy to nie Shakira? - powiedziałam i zasłoniłam dłonią usta.
 - Tak, to Shakira. - stwierdził.
W tej chwili Kolumbijka chyba wyczuła, że ktoś się jej przypatruje, bo odwróciła głowę w naszą stronę i uśmiechnęła się szeroko. Odwzajemniłam uśmiech. Piosenkarka wstała i ruszyła w naszym kierunku. Przysiadła się obok mnie.
 - Hej. Jesteście tu pierwszy raz czy raczej ja nie byłam na jakimś meczu?
 - Cześć. Nie nie, jesteśmy tu po raz pierwszy.
 - Miło mi, Shakira.
 - Jestem Oliwia, a ten tu to mój brat Bartek. - uścisnęłam jej dłoń wyciągnięta w moim kierunku.
 - Czekaj czekaj, czy to nie wy jesteście tymi Polakami, o których cały czas mówili chłopacy?
 - Bardzo możliwe - uniosłam kąciki ust.
 - A więc właśnie poznałam nową WAG's - zaśmiała się.
 - Tylko że ja nie jestem z żadnym piłkarzem.
 - Przepraszam, przyszłą WAG's. Muszę już wracać, zaraz zacznie się mecz. Wpadniecie później na malutką imprezę u mnie i u Gerarda? - zapytała.
 - Ojej, bardzo bym chciała, ale zaraz po meczu mamy samolot do Polski.
 - No trudno, może następnym razem. Już uciekam - pocałowała mnie w oba policzki i wróciła do swoich koleżanek.
~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~
Mecz przebiegł tak jak powinien, wygraliśmy 8:0. Chociaż szkoda, że Santos nie strzelił bramki honorowej. Zaraz po meczu wszyscy wsiedli w swoje samochody i odwieźli nas na lotnisko. Obrazek jeszcze smutniejszy niż w Gdańsku. Pożegnałam się ze wszystkimi, na koniec został Neymar. Przytulił mnie mocno.
 - Mam nadzieję, że zobaczymy się jak najszybciej - wyszeptałam.
 - Nawet szybciej niż myślisz - powiedział, również szeptem. Przeszliśmy przez odprawę. Ze łzami w oczach zajęłam swoje miejsce. Niestety, nie było ono obok Bartka. Obok mnie siedziała starsza pani. Nie bardzo chciałam z nią rozmawiać, więc założyłam słuchawki na uszy i zatraciłam się w muzyce.

~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

Po lądowaniu szybko odnalazłam Bartka. Właściwie, to on znalazł mnie. Przytulił się do mnie od tylu i wyszeptał "Wszystkiego najlepszego siostrzyczko". Zaczął iść w kierunku taksówek.
 - Yyy, Bratek, po co nam taksówka?
 - Ach, no tak, zapomniałem ci powiedzieć. Kiedy lądowaliśmy w Berlinie dzwoniła mama, powiedziała że są z tatą u jakiejś jej koleżanki. Będą po nas około dziewiętnastej. Poprosiła żebym zabrał cię do jakiejś pizzerii czy coś. Jedziemy?
 - Tak, jedziemy.
~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

Kilka minut przed dziewiętnastą Robert już po nas był, niestety sam. Po przywitaniu złożyli mi życzenia i wytłumaczył, że mama źle się poczuła i została w domu. Szybko wsiedlismy do samochodu i ruszyliśmy w drogę.

~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

Po pół godzinie już stałam przed ukochanym domkiem. W środku było dziwnie ciemno, nawet nie było widać włączonego telewizora. Szybko otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
 - Niespodzianka!
Nagle zapaliły się wszystkie światła. Zobaczyłam wszystkich piłkarzy Barcelony i ich dziewczyny, narzeczone i żony. W salonie prawie brak mebli, wszędzie wszelkiego rodzaju balony i serpentyny. Nagle podszedł do mnie Neymar.
 - Wszystkiego najlepszego Liv.
 - Jejku, dziękuję. Skąd wy się tu wzięliście?

 - Przylecieliśmy samolotem - powiedział "bardzo inteligentnie" Alexis.
 - A myślisz że po co panowie załatwili wam samolot z przerwą w Berlinie? I dlaczego mieliście pochodzić po mieście po lądowaniu w Warszawie? Musieli jakoś tu dotrzeć przed wami - uśmiechnęła się mama.
 - Jejku, dziękuję wam bardzo. - poczułam łzy w oczach. Oczywiście były to łzy wzruszenia. Po chwili każdy podchodził do mnie z prezentem. Chwilę później do salonu wjechał tort.

(Wyobraźcie sobie, że na górze jest 16. I że to prawdziwy tort xd - od aut.)

Ogromny, w barwach ukochanego klubu. Po prostu idealny. Wszyscy zaczęli śpiewać hiszpański odpowiednik "Sto lat", po czym zdmuchnęłam świeczki i pokroiłam tort. Był przepyszny. Dowiedziałam się, że robiły go moja mama i Shakira. Nigdy bym nie pomyślała, że Shaki potrafi piec takie fantastyczne torty. Rodzice wyszli, stwierdzili, że nie chcą nam przeszkadzać. Poza tym, pozwolili mi dziś pić alkohol! Po włączeniu muzyki i otworzeniu szampana impreza zaczęła się na dobre. Zapoznałam się z pozostałymi piłkarzami oraz ich partnerkami. Tańczyłam chyba z każdym. Nie mam pojęcia, kto wybierał muzykę, ale trafił idealnie. Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz - dlaczego do tych wszystkich piosenek dorzucił disco polo.

~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

Po północy wszyscy byli już nieźle wstawieni, łącznie ze mną. Można powiedzieć, że jestem zadowolona. Gdybym nie piła, to na pewno teraz nie grałabym z tymi kretynami w butelkę. Graliśmy już około 20 minut. Tym razem wypadło na mnie. Wybrałam pytanie, przez co moi towarzysze wydali jęk zawodu. No tak, do tej pory wszyscy wybierali wyzwania.
 - Którego z tu obecnych panów chciałabyś pocałować? - zadał pytanie Marc. Oczywiście oczy wszystkich obecnych skierowały się na mnie. Poczułam, że moje policzki płoną.
 - To może jednak wyzwanie? - powiedziałam niepewnie.
 - O nie, moja droga, chciałaś pytanie, to teraz odpowiadaj.
 - No ok. Więc .. wszystkich. - uśmiechnęłam się.
 - Ej, ale tak nie można! - krzyknął Tello.
 - Nie było powiedziane że mogę wybrać tylko jednego - pokazałam mu język, po czym zakręciłam butelką. Wypadło na Cristiana. Wręcz idealnie. 
 - Pytanie czy wyzwanie?
 - Wyzwanie poproszę - wyszczerzył się. Oj, jeszcze nie wiedział co go czeka.
 - Rozbierz się do bokserek i przytul do którejś z dziewczyn.
Chyba nie wierzę w tych chłopaków. Tello natychmiast wstał, po czym zdjął spodnie i koszulkę, podszedł do Shakiry i przytulił ją. Wszyscy bili brawo, nawet Pique. Widać, że jest pijany. Butelka znów poszła w ruch. Tym razem wylosowała Alexisa.
 - Wyzwanie - powiedział Chilijczyk i upił kolejny łyk piwa.
 - Pocałuj Liv.

* * * * * * * * * * * * * * * *

Namieszałam, oj, namieszałam. A będzie jeszcze ciekawiej.
Przepraszam że tak długo nic nie dodawałam. Nie będę się tłumaczyć, po prostu miałam lenia, plus jeszcze szkoła. Ale teraz postaram się dodawać rozdziały co tydzień/dwa tygodnie. Oczywiście dalej będę informowała.

Do następnego ;*

piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 7. + To koniec?

Bum! Tego się pewnie nie spodziewaliście. Tak, nie mam pomysłu na bloga, dlatego postanowiłam to jak najszybciej zakończyć. Dziękuję wam za to że ze mną byliście. Został jeszcze ten rozdział i epilog, już jest prawie gotowe. Postaram się dodać go jak najszybciej. Niedługo też założę następnego bloga. Link podam w epilogu. A tymczasem miłego czytania :)

* * * * * * * * * * * * * * * *

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

 - Oszaleliście? Oczywiście że nie! - krzyknęłam.
 - Niby dlaczego?
 - Po pierwsze, właściwie nas nie znacie...
 - ... no więc poznamy - powiedział Marc.
 - A po drugie, to prawdopodobnie nasza mama się nie zgodzi.
 - Może spróbuj z tatą?
Nie odpowiedziałam. Po moim policzku popłynęła pojedyncza łza. Dopiero po dłuższej chwili usłyszałam głos w słuchawce.
 - Oliwia, jesteś? Powiedzieliśmy coś nie tak?
 - Nie, nie, w porządku. Spróbuję przekonać mamę.
 - No to czekamy. Jak coś to daj mi ją do telefonu, mam dar przekonywania. - powiedział Alexis.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Pożegnaliśmy się i szybko zbiegłam na dół. Mamy nie było, pewnie poszła na zakupy. Robert był już w pracy. Postanowiłam więc, że najpierw porozmawiam z Bartkiem. Weszłam na górę i zapukałam do jego drzwi. Usłyszałam "Proszę". Weszłam do środka. Biegał po pokoju, chyba czegoś szukał.
 - A tobie co?
 - Umówiłem się z chłopakami. Widziałaś gdzieś tą nową piłkę?
 - Tak, u mnie w pokoju jest.
 - Z jednej strony mam ochotę cię udusić, a z drugiej wyściskać. A tak w ogóle to co chciałaś?
 - Nie, już nic.
 - No mów.
 - Spóźnisz się.
 - No to chodź ze mną.
 - Przecież wiesz, że nie przepadam za tymi kolesiami, a oni też jakoś specjalnie mnie nie uwielbiają.
 - No nie daj się prosić. - zrobił minę kota ze Shreka.
 - Nie ma mowy. Pogadamy jak wrócisz.
Wróciłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i  zaczęłam po raz kolejny przeglądać zdjęcia. Kilka minut później usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi. Od razu zbiegłam na dół i skierowałam się do kuchni.
 - Mamusiu moja najukochańsza, jak ci mija dzień?
 - Mów od razu co chcesz - spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
 - A czy ja muszę coś chcieć?
 - No wiesz, nazwałaś mnie mamusią najukochańszą i pytasz jak mi mija dzień. Coś ode mnie chcesz. No mów.
 - Pamiętasz jak ci opowiadałam o tych piłkarzach, którzy się mną wtedy zaopiekowali?
 - Jak mogłabym zapomnieć? Będę im wdzięczna do końca życia za to, że zajęli się moją malutką córeczką podczas gdy jej niemądry starszy braciszek upijał się do nieprzytomności - pocałowała mnie w czoło.
 - No więc dzisiaj do mnie zadzwonili i zaproponowali mnie i Bartkowi wyjazd do Barcelony.
 - Kochanie, przecież wiesz, że gdybym mogła to wysłałabym was nawet teraz, bo wiem że to twoje i Bartka marzenie, ale na tą chwilę nie stać nas na taki wyjazd.
 - Ale jeszcze nie skończyłam. Zaproponowali też, że zrobią zrzutkę i opłacą cały nasz wyjazd.
 - No nie wiem... Zrobimy tak: wieczorem porozmawiam z Robertem, zrobimy naradę rodzinną i zobaczymy co z tego wyjdzie.
 - Dziękuję dziękuję dziękuję - podeszłam bliżej i przytuliłam się do niej. - Jak coś będę u siebie.
 - Może coś zjesz?
 - Nie, dziękuję, już jadłam. - powiedziałam i udałam się do swojego pokoju.
Włączyłam laptopa i wysłałam Neymarowi smsa z zaproszeniem na skype'a. Po chwili na moim ekranie pojawiła się jego twarz.
 - Hej. I jak? Rozmawiałaś z mamą?
 - Cześć. Tak, rozmawiałam. Powiedziała, że wieczorem zrobimy naradę rodzinną.
Później gadaliśmy na różne tematy, najczęściej oczywiście o piłce nożnej i zbliżającym się meczu Barcy z Santosem. Nagle usłyszałam głos mamy. Przeprosiłam na chwilkę Neya i poszłam zobaczyć o co chodzi. Robert już wrócił, czyli jest wieczór. Właśnie sobie uświadomiłam, że cały dzień spędziłam na rozmowie z Neymarem. Wróciłam jeszcze szybko na górę, pożegnałam się z Brazylijczykiem i udałam się na "naradę".

~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

TAK! ZGODZILI SIĘ! LECĘ DO BARCELONY! Niestety, mój kopnięty braciszek też, ale jakoś z nim wytrzymam. Pod warunkiem, że nie odwali niczego tak jak w Gdańsku. Zaraz po rozmowie wyściskałam mamę i Roberta i pobiegłam po telefon. Przecież musiałam przekazać tę nowinę chłopakom.

~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

Obudziłam się około 6. Już dziś wyjeżdżamy do Barcelony! Samolot mieliśmy o 10, dlatego spokojnie wstałam i zeszłam na dół coś zjeść. Po śniadaniu wróciłam do swojego pokoju i dokończyłam pakowanie. Nim się obejrzałam, była już 8:30, a o 9 mieliśmy wyjeżdżać na lotnisko. Bartek wpadł do mnie i zabrał walizkę, a ja szybko się ubrałam i zeszłam na dół. Wsiadłam do samochodu. Miałam wrażenie, że czegoś zapomniałam. Już mieliśmy ruszać, ale sobie przypomniałam. Szybko wbiegłam do domu, chwyciłam koszulkę, którą dostałam od Neymara i wróciłam do samochodu. Na lotnisku pożegnaliśmy się z mamą i Robertem. Kilka minut później siedzieliśmy już w samolocie. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że lecimy do Barcelony! Nałożyłam słuchawki na uszy. Zaczęłam wsłuchiwać się w słowa piosenki. Kilka minut później zasnęłam.

~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

Usłyszałam krzyki. Otworzyłam oczy. Bartek ściskał mocno moją rękę. Wszyscy mieli założone maski tlenowe. Wyjrzałam przez okno. Spadaliśmy w dół! Zaczęłam płakać i krzyczeć. Zbliżaliśmy się do ziemi coraz szybciej...

* * * * * * * * * * * * * * * *

Chyba nie pomyśleliście serio, że tak to się skończy? Nigdy bym na to nie pozwoliła. Nie wiem, ile rozdziałów będzie, ale planuję około 20. Także wybaczcie mi, jeśli serio myśleliście, że to już koniec. Następnego bloga założę, ale dopiero wtedy, kiedy zakończę ten. 

Do następnego! :*

czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 6.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Po śniadaniu musieliśmy się pożegnać z piłkarzami. Smutny obrazek. Pełno łez, tulenia i całusów. Mimo, że prawie się nie znaliśmy, żegnaliśmy się tak, jakbyśmy znali się co najmniej kilkanaście lat. Zrobiłam też mnóstwo zdjęć na pamiątkę, z każdym piłkarzem z osobna i grupowe. Najbardziej podobały mi się te z Neymarem.


Wyruszyliśmy w drogę dopiero około 13. Prawie cały czas płakałam. Pocieszałam się tym, że przecież mam ich numery telefonów. Ale co z tego, skoro prawdopodobnie już nigdy ich nie spotkam? Nie wiem, jak teraz będę patrzeć na nich w telewizji, słuchać ich głosów w wywiadach, oglądać zdjęcia, skoro wiem, że spotkałam ich na żywo. Jechaliśmy prawie 5 godzin. Po powrocie opowiedziałam całą historię mamie. Była trochę zdziwiona, ale cieszyła się razem ze mną. Szybko zjadłam kolację, wzięłam szybki prysznic i poszłam spać, mimo że było przed 21.

~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

Obudziłam się przed 7. Tak jak zawsze, kiedy byłam w domu. Wykonałam wszystkie poranne czynności, ubrałam się i poszłam pobiegać. Kiedy wracałam, było około 10. Już byłam na mojej ulicy. Po moją "ukochaną" sąsiadkę właśnie przyjechały "psiapsióły". Pewnie znowu jadą na jakieś zakupy.  Yh, jak ja ich nienawidzę. Myślą, że są takie fantastyczne. Typowe "plastiki". 


Oczywiście zanim Natalia (sąsiadka) postanowiła do nich łaskawie wyjść, one pewnie zdążyły już obgadać pół miasta. Kiedy przebiegałam obok nich, rozmowy nagle ucichły. Dlaczego mnie to nie dziwi? Dobiegłam do mojej bramki i wyjęłam słuchawki z uszu. Usłyszałam jeszcze "jesteś pewna że to była ona?". Nie bardzo wiedziałam o co im chodzi i  jakoś się tym specjalnie nie przejmowałam. Miałam już otwierać drzwi, kiedy usłyszałam krzyk:
 - Ej, ty! To nie ty byłaś na zdjęciu z tym piłkarzem?
Odwróciłam się. Przy moim ogrodzeniu stała Olka, jedna z "plastików".
 - Yyy... tak... to znaczy nie... musiałaś mnie z kimś pomylić... - wydukałam i szybko weszłam do środka. Od razu usłyszałam głos Bartka dochodzący z salonu.
 - Moja siostra jest sławna, moja siostra jest sławna!
Nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi, więc udałam się do pomieszczenia. Zobaczyłam brata biegającego po całym pokoju. Cieszył się jak głupi do sera.
 - Możesz mi wytłumaczyć dlaczego niby jestem sławna? - zapytałam.
Dopiero teraz mnie zauważył. Podbiegł do mnie i mocno wyściskał.
 - Siadaj, zaraz zobaczysz, wszystko nagrałem.
Usiadłam więc grzecznie na kanapie i czekałam na wyjaśnienia. W tym czasie Bartek włączył poranne wiadomości sportowe z jakiegoś hiszpańskiego kanału. Mówili między innymi o transferach, następnych meczach i innych.
 - A jaki to ma związek ze ..
 - Ciii - przerwał i uciszył mnie brat.
Siedziałam więc i słuchałam dalej.
"Jak wszyscy dobrze wiemy, wczoraj odbył się mecz FC Barcelona - Lechia Gdańsk. Przypominamy, że wynik to 2:2. Jednak bardziej od wyniku ciekawiło nas to, co później robił młody napastnik Dumy Katalonii. Otóż Neymar spotkał się z tajemniczą dziewczyną. Nikt nic o niej nie wie. Mamy jedynie zdjęcie, które Brazylijczyk zamieścił wczoraj na swoim Instagramie. Nie podpisał, kim jest jego sympatia, ale podziękował jej za wspaniałe chwile. Przedstawiamy wam zdjęcie:


Prawda, że słodko razem wyglądają? Kiedy tylko dowiemy się, kim jest tajemnicza dziewczyna, od razu was o tym poinformujemy"
Dalej już nie słuchałam dziennikarki. Zatkało mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć, nie wiedziałam co robić. Po prostu siedziałam i gapiłam się przed siebie.
 - Siostra, żyjesz? - Bartek pomachał mi ręką przed twarzą. Trochę się otrząsnęłam. Pobiegłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Od razu zadzwoniłam do Neymara. Oczywiście nie odbierał. Spróbowałam do Alexisa. Ten również nie odbierał. Wzięłam tablet, usiadłam na fotelu i włączyłam Instagram. Pierwsze zdjęcie, które mi się wyświetliło to właśnie te, które widziałam w telewizji. Pod nim mnóstwo komentarzy. Przeczytałam pierwsze pięć i nagle usłyszałam "Addicted to you" Shakiry. Rzuciłam się na telefon. Neymar dzwonił. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha.
 - Halo?
 - I jak? Spodobała się niespodzianka?
 - Czy ja mam cię zabić? Nie mogłeś mi nic powiedzieć? Nawet w wiadomościach o mnie mówili!
 - A to coś złego?
 - Nie byłoby nic złego poza tym, że zrobili z nas parę.
 - Serio zrobili z nas parę? No nieźle. Słuchaj, mam dla ciebie propozycję. Co powiesz na małe wakacje w Barcelonie?
 - Chyba coś cię boli. Nie mam kasy na taką wycieczkę.
 - Ty nie masz, ale my mamy. Nie masz nic przeciwko, żebym włączył na głośnomówiący?
 - Nie, no skąd. Ale zaraz, jacy my?
 - Hej Oliwia! - usłyszałam w słuchawce. To był Alexis.
 - No hej, hej, co wy dwoje tam kombinujecie?
 - Jacy dwoje? Chyba chciałaś powiedzieć "co wasza siódemka tam kombinuje". Jest jeszcze Sergi, Marc, Cristian, Leo i Jose. Słuchaj, mamy taki plan. My się składamy na bilety na samolot dla ciebie i Bartka, wy przylatujecie, mała wycieczka po Barcelonie, poznacie resztę składu, potem dostaniecie bilety na mecz w strefie VIP i pamiątkowe koszulki. Idziesz na to?

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 5.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

To był Neymar. Biegł w moją stronę trzymając coś w ręku.
 - Proszę, zostawiłaś. Chłopaki się jeszcze podpisali - powiedział wręczając mi koszulkę z numerem 11.
 - Ojej, dziękuję. Kompletnie o niej zapomniałam. Jesteś pewien, że chcesz mi ją dać? - zapytałam trochę niepewnie.
 - A niby dlaczego miałbym tego nie zrobić? - zdziwił się.
 - No w końcu to koszulka z twojego pierwszego meczu w barwach Barcelony...
 - I właśnie dlatego chcę podarować ją tobie - uśmiechnął się, a ja otworzyłam szeroko oczy. - No wiesz ... Taka zapłata za bycie tłumaczem - puścił mi oczko.
 - Jeśli będziesz rozdawał koszulki za takie coś, to twoi fani będą znali wszystkie języki świata. - stwierdziłam.
 - I wyjdzie im to na dobre. Może pomóc ci w poszukiwaniach? - zaproponował.
 - Lepiej wracaj do chłopaków.
 - Ale ja nalegam - spojrzał na mnie z miną kota ze "Shreka". Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
 - No dobrze chodź.
 - Ale chwila, najpierw zmień koszulkę.
 - Że tak tu? Na korytarzu?
 - No przecież nie będę podglądał.
 - Wolę nie ryzykować, idę do łazienki - pokazałam mu język i skierowałam się w stronę toalet. Szybko się przebrałam, poprawiłam fryzurę i ruszyliśmy na poszukiwania..

~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

Szukaliśmy tych idiotów już prawie godzinę. Powinnam być na nich wściekła, ale nie jestem. Właściwie dzięki nim spędziłam z Neymarem tyle czasu. Cały czas gadaliśmy, śmialiśmy się i wygłupialiśmy.
 - Wiesz co? To niesprawiedliwe. Ty wiesz o mnie tak wiele, a ja o tobie prawie nic. Opowiesz mi coś o sobie?  – zapytał nagle.
 - No dobrze. To co chcesz wiedzieć?
 - Gdzie mieszkasz, kiedy masz urodziny, gdzie się uczysz, od ilu lat kibicujesz Barçie, co lubisz robić w wolnym czasie, czy masz zwierzaki, jak wygląda twój dom…

 - Ej, powoli -  zaśmiałam się – No więc mieszkam w małej wsi pod Warszawą, urodziny mam 2 sierpnia, od września będę się uczyła w liceum sportowym. Barçie kibicuję od 8 lat – na te słowa otworzył szeroko oczy – Tak, wiem że to krótko. Lubię czytać książki, gotować i biegać, czasami fotografuję, kiedyś grałam w nożną. Jeśli brat się liczy to tak, mam zwierzaki. Dom jest żółty z czarnym dachem, w ogrodzie jest mała fontanna, nie ciężko rozpoznać. Coś jeszcze chciałbyś wiedzieć? – zakończyłam.

 - Tak, mam jeszcze jedno pytanie. Co trzeba zrobić żeby zdobyć twój numer? – uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech i wskazałam na swój policzek. Pocałował mnie w niego. Wyjęłam z torebki kartkę i długopis, i zapisałam swój numer. Wręczyłam Brazylijczykowi kawałek papieru. Przechodziliśmy akurat obok jakiegoś baru. Przeczucie mi mówiło, że tam znajdę moją zgubę. Postanowiłam wejść do środka. Miałam rację. Przy barze siedział Bartek z Messim i Pinto. Na szczęście nas nie zauważyli. Podeszłam i złapałam brata za koszulkę. Odwrócił się. Był całkowicie pijany.

 - Ty idioto! Jak ty chcesz teraz wrócić do domu!? – krzyknęłam.

 - Ooooo, moja siostrzyyyyczka… - chciał się przytulić

Nie wytrzymałam. Wybiegłam stamtąd. Zsunęłam się po ścianie i zaczęłam płakać. Usłyszałam kroki.

 - Co taka piękna dziewczyna robi sama nocą i to w takim miejscu? Nie wiesz, że grozi ci niebezpieczeństwo? – usłyszałam czyjś głos. Serce zaczęło walić mi jak oszalałe. Podniosłam głowę.

 - Neymar, ty debilu! Nawet nie wiesz jak się wystraszyłam!

 - Przepraszam, nie chciałem. Nie martw się. Będzie dobrze. – kucnął przy mnie i ujął moje dłonie.

 - Łatwo powiedzieć. Nie mam pieniędzy, nie mam jak dojechać do domu, nie mam gdzie spać, nie mam co jeść… Co ja mam zrobić?!

 - Nie przejmuj się, pomogę ci.

 - Przestań, przecież właściwie się nie znamy. Nic od ciebie nie przyjmę.

 - Założymy się? – zauważyłam uśmiech na jego twarzy.

Wstał i wziął mnie na ręce. Próbowałam się wyrywać, biłam go i drapałam, jednak nie miałam szans. Cały czas się śmiałam. Zaniósł mnie do hotelu i postawił dopiero przed drzwiami do jego pokoju.

 - Masz tu klucz. Wejdź do środka i czekaj na mnie. Zaraz wrócę – powiedział i szybko popędził w stronę windy. Troszkę zdziwiona otworzyłam drzwi. Usiadłam na kanapie, wyjęłam telefon i zadzwoniłam do mamy. Wytłumaczyłam jej sytuację. Zdenerwowała się, ale mnie zrozumiała. W tej chwili ktoś zapukał do drzwi. Nie wiedziałam co robić. A jeśli to trener? Albo ktoś kto nie powinien mnie tu widzieć? Nie zdążyłam nawet wstać, a ktoś nacisnął klamkę. W drzwiach stanął Alexis.

 - Nie wystraszyłaś się? – zapytał.

 - Trochę. Po co przyszedłeś?

 - Neymar poprosił żebym do ciebie zajrzał. Przyniosłem ci wodę – uśmiechnął się i podał mi szklankę.

 - Dziękuję – uśmiechnęłam się i bardzo szybko opróżniłam zawartość naczynia.

 - Jak się czujesz? – wyczułam w jego głosie troskę

 - A jak mam się czuć?  - opowiedziałam mu wszystko. Chłonął każde moje słowo. Kiedy skończyłam, objął mnie.

 - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz – wyszeptał.

 - Dziękuję, jesteś wspaniały

W tej chwili wrócił Neymar.

 - No cóż, nie było łatwo, ale masz pokój między mną a Alexisem. Rozmawiałem już z Leo, kilka minut temu wrócili do hotelu. Oni zajmą się Bartkiem, więc ty nie musisz się nim przejmować.

Podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Wyszeptałam ciche „dziękuję”. Puściłam go i poczułam, że łzy powolutku spływają po moim policzku.

 - Młoda, nie płacz – to był Alexis. Neymar, który cały czas stał przy mnie, również zauważył, że płaczę. Delikatnie otarł moje łzy.

 - Chodź, zaprowadzę cię już – powiedział i wziął mnie za rękę. Chwilę później weszłam do łazienki, która była w pokoju. Wzięłam prysznic i przebrałam się w dresowe spodenki, które miałam w torbie, i T-shirt, prawdopodobnie przyniesiony przez Alexisa. Położyłam się do łóżka i po chwili zasnęłam.


~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

Obudziłam się. Nie wiedziałam gdzie jestem. Dopiero po chwili przypomniałam sobie wydarzenia z poprzedniego dnia. Spojrzałam na wielki zegar wiszący na ścianie. Już 10. Wstałam i udałam się do toalety. Nie miałam żadnych kosmetyków, dlatego szybko się ogarnęłam. Założyłam ubrania z poprzedniego dnia, w końcu nie miałam żadnych innych. Postanowiłam pójść do Messiego i zapytać o brata. Jednak nie wiedziałam gdzie jest jego pokój, dlatego najpierw skierowałam się do Neymara. Zapukałam do drzwi. Nikt nie odpowiadał. No tak, pewnie poszedł na śniadanie. Nie bardzo wiedziałam gdzie jest restauracja, dlatego wróciłam do pokoju. Wyjęłam telefon, zrobiłam selfie i wrzuciłam na instagrama z dopiskiem "Kto by się spodziewał że Gdańsk może być najpiękniejszym miejscem na ziemi?". Tak, zero jakiejkolwiek reakcji. Dlaczego nie jestem zdziwiona? Postanowiłam pooglądać zdjęcia z wczorajszego dnia. Było ich ponad tysiąc! Przy zdjęciu numer 834 usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Krzyknęłam "Proszę", nie przerywając przeglądania.

 - O proszę, już nie śpisz! - Ney wszedł trzymając w ręku jakąś reklamówkę - Proszę, to dla ciebie.
Wzięłam torebkę i wyjęłam jej zawartość.
 - Ney, ja nie mogę tego przyjąć - powiedziałam przeglądając ubrania
 - Ej, nie po to lataliśmy z Alexisem przez całe miasto, żebyś tego nie przyjęła. A teraz leć i się przebieraj, zabieramy cię na śniadanie.
Posłusznie udałam się do łazienki, założyłam kupione przez chłopaków ciuchy i cała nasza trójka udała się na śniadanie.


* * * * * * * * * * * * * * * *

Nie pytajcie co się stało z czcionką, nie wiem ;-;

środa, 30 lipca 2014

Rozdział 4.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

 - Chłopaki, uwaga, to są ... - przerwałam mu piszcząc i skacząc jak dziecko, które dostało upragnioną zabawkę - ... Oliwia i Bartek. - zaczął się śmiać. Ja nadal nie byłam w pełni świadoma. Każdy z obecnych w szatni podchodził do nas, przedstawiali się i Bartkowi przybijali piątki, a mnie całowali w policzek.
 - Nie musicie się przedstawiać, przecież my was znamy - powiedział Bartek.
 - Na pewno? Dziewczyna też? - zapytał Alexis.
 - Nie dziewczyna, tylko siostra - wytłumaczył Neymar
 - A no to przepraszam piękną panią - wyszczerzył się Chilijczyk.
 - Jeszcze raz powiesz o mnie piękna, to powybijam ci te śliczne ząbki - odpowiedziałam ze złośliwym uśmieszkiem.
 - Uuu, groźna - zaśmiał się Sergi Roberto - Neymar, trzymaj ją tam.
 - A niby dlaczego ja? - zapytał i również zaczął się śmiać.
 - No nie wiem .. Może dlatego, że to ty ją do nas przyprowadziłeś? - odpowiedział mu Bartra.
 - Ja nie wiem czego wy chcecie od Neymara. Przecież to nie on mnie prowokuje. - powiedziałam i próbowałam powstrzymać się od śmiechu.
 - Dobra, koniec dyskusji. Ważne, że przyznałaś, że mam ładne ząbki. - Alexis ponownie się uśmiechnął.
 - A niech ci będzie - westchnęłam.
 - Wiem, że kobiet nie powinno się pytać o wiek, ale ... - zaczął Tello.
 - Mam 16 lat - przerwałam mu.
 - Ta, jasne - uśmiechnął się sarkastycznie Bartra.
 - Serio. Mam 16 lat.
Zapadła całkowita cisza. Na szczęście przerwał ją Neymar.
 - Oscar zawsze mówił że najpiękniejsze kobiety są w Polsce, a ja głupi mu nie wierzyłem. - powiedział. Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam. On odwzajemnił uśmiech, a ja go uderzyłam w ramię.
 - Wiesz za co - pokazałam mu język.
 - Oliwia, możesz się odwrócić? - zapytał Alexis. Posłusznie odwróciłam się i wróciłam do poprzedniej pozycji. Zobaczyłam ogromny uśmiech na twarzy napastnika. No tak, przecież miałam koszulkę z jego nazwiskiem. Rozejrzałam się po szatni.
 - Tak w ogóle, to widzieliście gdzieś mojego brata?
 - Wychodził gdzieś z Leo i Jose - odpowiedział Tello.
 - No pięknie. Zostawił mnie pod waszą ... opieką.
 - A co w tym złego? - zapytał Alexis.
 - Wy będziecie musieli wracać do hotelu, a ja będę błądziła po Gdańsku.
 - A może do niego zadzwonisz? - zaproponował Marc.
 - Oczywiście, że mogę. Co z tego, że mam telefon tego idioty? - powiedziałam. Usiadłam na ławce i schowałam twarz w dłoniach. Poczułam na policzku pojedynczą łzę. Ktoś usiadł obok mnie i objął mnie. Podniosłam głowę. To był Neymar.
 - Nie martw się, znajdziemy go - wyszeptał i przytulił mnie troszkę mocniej. Podszedł do nas Alexis i przyłączył się do uścisku. Nagle wszyscy piłkarze, którzy jeszcze byli w szatni, dołączyli do nas i powstał wielki, grupowy uścisk. Dopiero po dłuższej chwili udało mi się z niego uwolnić.
 - Bardzo wam dziękuję, ale muszę iść szukać tego debila - delikatnie się do nich uśmiechnęłam. Uściskałam każdego z nich, każdemu dałam buziaka w policzek, podałam im swojego skype i wyszłam, wysyłając jeszcze całusy. Skierowałam się w stronę wyjścia ze stadionu. Już miałam wychodzić, kiedy usłyszałam swoje imię. Zatrzymałam się i odwróciłam.

* * * * * * * * * * * * * * * *

Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale byłam na wakacjach i w hotelu ciężko było złapać jakiś sensowny zasięg :/
Udało Wam się dodać aż 5 komentarzy, oczywiście dziękuję Wam, to na serio motywuje :*

Zapraszam Was na mojego drugiego bloga. Co prawda nie jest on związany z Barcą, ale może Was zainteresuje ;)

Do następnego <3

sobota, 19 lipca 2014

Rozdział 3.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Stadion zaczynał pustoszeć. Wzięłam Bartka za rękę i ruszyłam (właściwie to go ciągnęłam za sobą) w stronę szatni. No tak. Ochroniarze. O tym nie pomyślałam. Oczywiście nie chcieli mnie wpuścić. Przecież nie wpuszczą mnie, bo im powiem, że Neymar chciał się ze mną zobaczyć. Kto by uwierzył jakiejś przypadkowej nastolatce? Usiadłam pod ścianą i zaczęłam płakać. Właśnie straciłam szansę na poznanie jednego z moich idoli. Bartek próbował mnie pocieszyć, ale marnie mu to wychodziło. Nagle postanowiłam: nie będę się nad sobą użalać. Wstałam, otarłam łzy i dzielnie ruszyłam w stronę wyjścia. 
 - Ej, zaczekaj chwilę! - krzyknął ktoś. Odwróciłam się. To był ON. Biegł w naszą stronę. Złapałam Bartka za rękę, aby poczeka. W tej chwili uśmiech Neymara tak jakby się zmniejszył. Wreszcie do nas dotarł.
 - Dlaczego nie poczekałaś przed szatnią? - zapytał.
 - Chciałam, ale ochroniarze mnie nie wpuścili. - odpowiedziałam
 - No tak, zapomniałem ich uprzedzić. Przepraszam. To jest twój .. no .. chłopak? - zapytał trochę niepewnie wskazując na Bartka. Spojrzałam na niego i zaśmiałam się.
 - Nie, to mój brat, Bartek. Nie mam chłopaka.
Wyraźnie mu ulżyło. Coraz bardziej zastanawia mnie ta sytuacja.
 - Przepraszam, że wcześniej nie zapytałam, ale ... jak masz na imię?
 - Ojej, to ja przepraszam, że się nie przedstawiłam. Jestem Oliwia. - powiedziałam.
 - Miło mi. Mam się przedstawiać? - zaśmiał się.
 - No chyba zwariowałeś panie da Silva. - również zaczęłam się śmiać
 - Macie może chwilkę? Chciałbym was gdzieś zabrać. - zaproponował.
Spojrzałam na mojego braciszka z miną kota ze Shreka.
 - Nigdzie nam się nie śpieszy - uśmiechnął się Bartek.
 - No to chodźcie - Neymar chwycił mnie za rękę i  prowadził za sobą. Spojrzałam pytająco na brata. Nic nie powiedział, tylko patrzył na nas z otwartą buzią. Dopiero po chwili ruszył za nami. Ney sprawnie przeprowadził nas przez tych wszystkich ochroniarzy. Szeroko uśmiechnęłam się do tego, który nie chciał mnie i Bartka przepuścić, a ten spojrzał na nas z niedowierzaniem.
 - Poczekajcie chwilkę, tylko coś sprawdzę. - powiedział i zniknął w szatni. Bartek spojrzał na mnie. Chciał coś powiedzieć, ale w tym momencie wrócił Ney.
 - Możecie już wchodzić - powiedział i puścił mi oczko.
 - Że .. tam .. do szatni?! - zapytałam z niedowierzaniem.
 - Tak, czy to jakiś problem? - zdziwił się trochę.
 - Nie, no skąd. Po prostu właśnie spełniają się moje i Bartka marzenia - odpowiedziałam. On tylko uśmiechnął się, chwycił mnie za rękę, powiedział "Będzie dobrze" i nacisnął klamkę. Delikatnie pchnął drzwi i moim oczom ukazali się piłkarze Barcelony.

* * * * * * * * * * * * * * * *

Ok, od razu przepraszam, bo miałam dodać wczoraj :/ No i przepraszam że taki krótki :/ Następny będzie dłuższy i o wiele ciekawszy, a w każdym razie mam taką nadzieję :D

Jest mi troszkę przykro. Mimo że wyświetleń jest dosyć dużo (w tej chwili 341) za które Wam bardzo dziękuję, to komentarzy jest malutko :/

Dlatego zastosuję mały szantaż :3 kolejny rozdział pojawi się, jak pod tym rozdziałem będą 4 komentarze :D nie musicie się jakoś specjalnie rozpisywać, wystarczy jedno słówko "czytam" , to na serio motywuje :) od razu mówię, że anonimowe się nie liczą ;)

Tyle ode mnie, sorki że przynudzam, ale to dla mnie naprawdę ważne :)

wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 2.

Nie mogłam w to uwierzyć. Neymar ... Mój idol stał tu, przede mną.
 - To w którym języku umiesz rozmawiać? - zapytał po angielsku.
 - Właściwie to we wszystkich trzech, jednak najłatwiej mi po hiszpańsku. - odpowiedziałam trochę niepewnie i delikatnie się uśmiechnęłam.
 - No dobrze, będę mówił po hiszpańsku. - zaśmiał się - może jak zamówisz to usiądziemy gdzieś i porozmawiamy?
 - Bardzo bym chciała, ale nie mogę - odpowiedziałam.
 - Dlaczego? - wyraźnie posmutniał.
 - Czeka tam na mnie mój ...
 - ... chłopak? Ok, rozumiem. - przerwał mi - Może kiedy indziej. Masz bilet na dzisiejszy mecz? - zapytał.
 - Tak, mam, ale ..
 - Mam nadzieję, że się zobaczymy. Lecę, pa. - chwycił gofry i szybko odszedł. Jednak, kiedy był kilka kroków dalej, odwrócił się i posłał mi jeden z najpiękniejszych uśmiechów, jakie kiedykolwiek widziałam. Odwzajemniłam uśmiech i ruszyłam w stronę miejsca wybranego przeze mnie i Bartka. Bez gofrów.

~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

 - Ej, a gdzie masz gofry? - zapytał Bartek.
 - Daj spokój z goframi. Nie uwierzysz co się stało.
 - No co? Sprzedawca cię podrywał? - zaczął się śmiać.
 - Nie! - krzyknęłam i uderzyłam go w ramię.
 - Au! - złapał się za "bolące" miejsce - Dobra, żartowałem. Powiesz czy nie?
 - No już mówię.
Opowiedziałam mu wszystko ze szczegółami.
 - Ta, jasne. Weź mnie nie wkręcaj tylko idź jeszcze raz po te gofry.
 - Ale ja ci mówię prawdę! Serio myślisz że tak po prostu nie kupiłam tych gofrów?! Albo tak się uśmiechała podczas opowiadania?!
Chyba zaczął myśleć, bo trochę spoważniał. Byłam na niego strasznie wkurzona. Przecież nigdy nie okłamałabym go w takiej sprawie.
 - Dobra, wierzę ci. Ale dlaczego go tu nie przyprowadziłaś? - zapytał.
 - No nareszcie coś do ciebie dociera! On nie pozwolił mi dojść do słowa.
 - Niech ci będzie. Tylko skąd wiedział że mogłabyś chcieć iść na mecz? - zastanawiał się.
 - Pewnie zauważył to - wskazałam na naszyjnik.



 - No tak, naszyjnik ode mnie. Miałem rację kiedy mówiłem, żebyś go założyła. Wiesz co? Może lepiej ja pójdę po te gofry. - zaśmiał się i poszedł. Zostałam sama, wracając myślami do tego spotkania. I jego cudownego uśmiechu ...

~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

 Pół godziny przed meczem już siedzieliśmy na naszych miejscach. Były one wręcz idealne, prawie obok ławki rezerwowej Barcelony. W końcu wszyscy znaleźli się na boisku. Wstęp Marcina Gortata, minuta ciszy i zaczęli. Spojrzałam w prawo i ... nie wierzyłam własnym oczom! To było cudowne!


~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

Pierwszego gola strzeliła Lechia, jednak po kilku minutach Barca wyrównała. Pierwsza połowa się skończyła i zawodnicy zaczęli schodzić do szatni. Miałam wielką ochotę krzyknąć "Neymar, tu jestem!" najgłośniej jak potrafiłam, lecz coś mnie powstrzymało. Sama nie wiem co, ale potem przeklinałam to "coś"

~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

Zaczęła się druga połowa. Byłam coraz bardziej wkurzona na "Tatę" Martino. Dlaczego nie wpuścił jeszcze Neymara?! A właśnie, Neymar! Spojrzałam na niego i zaczęłam się śmiać. Robił taką słodką minę i gestami prosił trenera o zmianę.


~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

Nareszcie! Neymar wchodzi na boisko! Na ten moment czekałam najbardziej! Jednak dalej byłam wściekła na trenera. Dlaczego dopiero teraz?! Dlaczego kazał wszystkim tak długo czekać na debiut Neya?! Jeszcze kiedyś go dopadnę, obiecuję to sobie.

~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

Mecz zakończył się wynikiem 2:2. Zawodnicy powoli zaczęli schodzić do szatni. Pomyślałam sobie - teraz albo nigdy. I zrobiłam to. W chwili, kiedy przechodził tuż obok trybun, krzyknęłam "Neymar!", wyciągnęłam rękę i złapałam go za koszulkę. Spojrzał w moją stronę i szeroko się uśmiechnął. Poznał mnie. Naprawdę mnie poznał. Zdjął koszulkę i podał mi ją. Popłakałam się. Po prostu, zaczęłam płakać jak małe dziecko. Pochyliłam się, aby mu podziękować, a wtedy on wyszeptał mi na ucho "Poczekaj na mnie przed szatnią"

* * * * * * * * * * * * * * * *

Nie wiem jak to przeczytaliście, bo ja znudziłam samą siebie podczas pisania :/ Liczę na SZCZERE opinie ;) 

Następny już się pisze :D

niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 1.

Wtorek, 30 lipca 2013 rok. Dla pozostałych dzień jak każdy inny. Ale nie dla mnie. To właśnie dziś. To dziś jest ten mecz. FC Barcelona - Lechia Gdańsk. Mecz, na który czekałam od rozpoczęcia wakacji. To dziś zobaczę wszystkich moich idoli.
Nie spałam już od 7. Wyjazd do Gdańska mieliśmy o 10. Mogłam jeszcze spać, ale po co? Wstałam, wzięłam krótki prysznic, zabrałam włosy w niechlujny kucyk i zeszłam na dół zrobić sobie śniadanie. O dziwo, nie byłam pierwsza. Po kuchni już krzątał się Bartek.
 - Co braciszku, nie możesz już spać? - zapytałam. Na dźwięk mojego głosu aż podskoczył, przy okazji rozsypując mąkę. Zaśmiałam się cicho i usiadłam przy kuchennym stole.
 - O to samo mógłbym zapytać ciebie. Od kiedy to jesteś takim rannym ptaszkiem? - zaśmiał się.
 - Od dziś, a co? - powiedziałam biorąc jabłko z koszyka z owocami.
 - No nic, tak się pytam. Chcesz naleśnika?
 - Poproszę. - uśmiechnęłam się do niego.
W tej chwili do kuchni weszła mama i Robert.
 - Ja chciałam iść was budzić, a wy już tu. - zaśmiała się mama.
 - Renatko, a co się im dziwisz? Przecież dziś jadą na swój wielki mecz. - przypomniał mój ojczym.

~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

Po śniadaniu poszłam do pokoju przebrać się i spakować. Wybrałam dżinsowe spodenki, białą koszulkę i czarne conversy. Pod spód założyłam kostium kąpielowy. Delikatnie się umalowałam, włosy zebrałam w kucyk na boku i przeszłam do pakowania. Wygrzebałam moją najbardziej pojemną torebkę. Telefon, portfel, błyszczyk, lusterko, dezodorant, chusteczki, aparat, ręcznik i koc na plażę, mp3, słuchawki i, oczywiście, moją ukochaną koszulkę z numerem "9". Chwyciłam jeszcze okulary przeciwsłoneczne i bilety, zabrałam torbę i ruszyłam do samochodu. Bartek już na mnie czekał. Szybko pożegnałam się z mamą i Robertem i ruszyliśmy. Podróż minęła nam bardzo szybko i przyjemnie. Cały czas rozmawialiśmy, śmialiśmy się i śpiewaliśmy nasze ulubione piosenki. 
Mimo, że jest między nami 6 lat różnicy, to prawie w ogóle nie było tego widać. Zawsze świetnie się dogadywaliśmy. Oczywiście, prztykaliśmy się ze sobą, ale byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, którzy spędzają ze sobą mnóstwo czasu. Gdy byliśmy mali, uwielbialiśmy razem grać w nogę. Czasami Bartek przyprowadzał kolegów, jednak ja wtedy nie grałam. Przecież oni "nie będą grali z jakąś gówniarą". Nie powiem, bolało mnie to, bo w wieku 12 lat tak naprawdę byłam lepsza niż niejeden z nich. No cóż, było minęło. Ważne, że mimo ich uwag nie poddawałam się i grałam dalej. Byłam w szkolnej reprezentacji w piłkę nożną dziewcząt. Po rozwiązaniu drużyny bardzo ciężko było mi się otrząsnąć. Płakałam wtedy całą noc. Ale niestety, co mogłam zrobić? Zostałam prawie sama z moją pasją. Prawie, bo zawsze był ze mną Bartek. Zawsze we mnie wierzył, próbował mnie przekonać, że nie powinnam zostawiać piłki nożnej, że mam prawdziwy talent. Mimo wszystko porzuciłam grę, zajęłam się kibicowaniem. A to miał być wielki dzień. Mój pierwszy mecz FC Barcelony obejrzany na żywo!

~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

Dojechaliśmy do Gdańska około 13 i od razu skierowaliśmy się na plażę. Po znalezieniu odpowiedniego miejsca Bartek rozłożył koc. Zdjęłam koszulkę pozostając w górze od kostiumu i spodenkach. Postanowiłam pójść po gofry. Zawsze kupowaliśmy je w tym samym miejscu. Uwielbialiśmy je. Na szczęście były niedaleko. Przede mną w kolejce stał jakiś chłopak. Był trochę wyższy ode mnie. Próbował zamówić gofry po angielsku, jednak nie za bardzo mu to wychodziło. Nie mówił po polsku. Próbował po angielsku, portugalsku  i hiszpańsku. Biedaczek. 
 - Proszę pana, on chce dwa gofry z bitą śmietaną i owocami - powiedziałam do sprzedawcy.
 - Dziękuję za pomoc, panienko - sprzedawca się uśmiechnął. Znał mnie doskonale, ja jego zresztą też. 
 - Twoje gofry zaraz będą gotowe - powiedziałam do chłopaka po portugalsku. Wtedy ten odwrócił się do mnie przodem. Zamarłam...

* * * * * * * * * * * * * * * *

Jak dla mnie jest lepiej niż w prologu. Jednak liczę na Wasze SZCZERE opinie ;)


Prolog.

Czasami jeden dzień potrafi wywrócić całe życie do góry nogami. I ja to potwierdzam.

Mam na imię Oliwia. Mam 16 lat. Mieszkam razem z bratem Bartkiem, mamą i Robertem, moim ojczymem, w małej wsi pod Warszawą. Wolę mówić na to zadupie. Właśnie ukończyłam gimnazjum i wybieram się do Zespołu Szkół Sportowych nr 72 w Warszawie.
Mojego ojca nigdy nie poznałam. Podobno zmarł przed moimi narodzinami. Wiem tylko, że był Hiszpanem i nie był ojcem Bartka.
Kibicuję FC Barcelonie od przeszło 8 lat. Mam mnóstwo przedmiotów związanych z tym klubem. Koszulki, szaliki, kubki, biżuteria, piłki to tylko niektóre przedmioty z naszej ogromnej kolekcji. Tak, naszej. Bartek również kibicuje Barcy. To on pokazał mi ich pierwszy mecz. Było to jeszcze za czasów Ronaldinho. Z jego nazwiskiem dostałam pierwszą koszulkę. Podarował mi ją Robert, mimo, że jest on wiernym kibicem Chelsea.
Nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki. Zawsze odstawałam od dziewczyn w moim wieku. Zamiast bawić się lalkami, malować paznokcie czy , ja zawsze wolałam pograć w piłkę. Dopiero w pierwszej klasie gimnazjum, kiedy dołączyłam do żeńskiej reprezentacji szkoły w piłkę nożną, znalazłam jakieś koleżanki.
W 2012 roku, czyli na początek mojej trzeciej klasy gimnazjum, drużyna rozpadła się. Powód był dość prosty. Dziewczyny zaczęły odchodzić, a nowych jakoś nie było widać. Wtedy właśnie przestałam grać. Ograniczyłam się do kibicowania ukochanemu klubowi.
Jednak tego dnia wszystko miało się zmienić. Tylko czy na lepsze?

* * * * * * * * * * * * * * * *

Ogólnie to mi się nie podoba, ale nie mogłam wymyślić nic lepszego :/
Liczę na szczere opinie, jeśli macie jakieś uwagi odnośnie wyglądu, stylu pisania lub czegoś jeszcze innego, to piszcie śmiało, postaram się dopasować ;)

A teraz ...

VAMOS ARGENTINA <3