- To w którym języku umiesz rozmawiać? - zapytał po angielsku.
- Właściwie to we wszystkich trzech, jednak najłatwiej mi po hiszpańsku. - odpowiedziałam trochę niepewnie i delikatnie się uśmiechnęłam.
- No dobrze, będę mówił po hiszpańsku. - zaśmiał się - może jak zamówisz to usiądziemy gdzieś i porozmawiamy?
- Bardzo bym chciała, ale nie mogę - odpowiedziałam.
- Dlaczego? - wyraźnie posmutniał.
- Czeka tam na mnie mój ...
- ... chłopak? Ok, rozumiem. - przerwał mi - Może kiedy indziej. Masz bilet na dzisiejszy mecz? - zapytał.
- Tak, mam, ale ..
- Mam nadzieję, że się zobaczymy. Lecę, pa. - chwycił gofry i szybko odszedł. Jednak, kiedy był kilka kroków dalej, odwrócił się i posłał mi jeden z najpiękniejszych uśmiechów, jakie kiedykolwiek widziałam. Odwzajemniłam uśmiech i ruszyłam w stronę miejsca wybranego przeze mnie i Bartka. Bez gofrów.
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
- Ej, a gdzie masz gofry? - zapytał Bartek.
- Daj spokój z goframi. Nie uwierzysz co się stało.
- No co? Sprzedawca cię podrywał? - zaczął się śmiać.
- Nie! - krzyknęłam i uderzyłam go w ramię.
- Au! - złapał się za "bolące" miejsce - Dobra, żartowałem. Powiesz czy nie?
- No już mówię.
Opowiedziałam mu wszystko ze szczegółami.
- Ta, jasne. Weź mnie nie wkręcaj tylko idź jeszcze raz po te gofry.
- Ale ja ci mówię prawdę! Serio myślisz że tak po prostu nie kupiłam tych gofrów?! Albo tak się uśmiechała podczas opowiadania?!
Chyba zaczął myśleć, bo trochę spoważniał. Byłam na niego strasznie wkurzona. Przecież nigdy nie okłamałabym go w takiej sprawie.
- Dobra, wierzę ci. Ale dlaczego go tu nie przyprowadziłaś? - zapytał.
- No nareszcie coś do ciebie dociera! On nie pozwolił mi dojść do słowa.
- Niech ci będzie. Tylko skąd wiedział że mogłabyś chcieć iść na mecz? - zastanawiał się.
- Pewnie zauważył to - wskazałam na naszyjnik.
- No tak, naszyjnik ode mnie. Miałem rację kiedy mówiłem, żebyś go założyła. Wiesz co? Może lepiej ja pójdę po te gofry. - zaśmiał się i poszedł. Zostałam sama, wracając myślami do tego spotkania. I jego cudownego uśmiechu ...
- Daj spokój z goframi. Nie uwierzysz co się stało.
- No co? Sprzedawca cię podrywał? - zaczął się śmiać.
- Nie! - krzyknęłam i uderzyłam go w ramię.
- Au! - złapał się za "bolące" miejsce - Dobra, żartowałem. Powiesz czy nie?
- No już mówię.
Opowiedziałam mu wszystko ze szczegółami.
- Ta, jasne. Weź mnie nie wkręcaj tylko idź jeszcze raz po te gofry.
- Ale ja ci mówię prawdę! Serio myślisz że tak po prostu nie kupiłam tych gofrów?! Albo tak się uśmiechała podczas opowiadania?!
Chyba zaczął myśleć, bo trochę spoważniał. Byłam na niego strasznie wkurzona. Przecież nigdy nie okłamałabym go w takiej sprawie.
- Dobra, wierzę ci. Ale dlaczego go tu nie przyprowadziłaś? - zapytał.
- No nareszcie coś do ciebie dociera! On nie pozwolił mi dojść do słowa.
- Niech ci będzie. Tylko skąd wiedział że mogłabyś chcieć iść na mecz? - zastanawiał się.
- Pewnie zauważył to - wskazałam na naszyjnik.
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Pół godziny przed meczem już siedzieliśmy na naszych miejscach. Były one wręcz idealne, prawie obok ławki rezerwowej Barcelony. W końcu wszyscy znaleźli się na boisku. Wstęp Marcina Gortata, minuta ciszy i zaczęli. Spojrzałam w prawo i ... nie wierzyłam własnym oczom! To było cudowne!
Zaczęła się druga połowa. Byłam coraz bardziej wkurzona na "Tatę" Martino. Dlaczego nie wpuścił jeszcze Neymara?! A właśnie, Neymar! Spojrzałam na niego i zaczęłam się śmiać. Robił taką słodką minę i gestami prosił trenera o zmianę.
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Pierwszego gola strzeliła Lechia, jednak po kilku minutach Barca wyrównała. Pierwsza połowa się skończyła i zawodnicy zaczęli schodzić do szatni. Miałam wielką ochotę krzyknąć "Neymar, tu jestem!" najgłośniej jak potrafiłam, lecz coś mnie powstrzymało. Sama nie wiem co, ale potem przeklinałam to "coś"
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Nareszcie! Neymar wchodzi na boisko! Na ten moment czekałam najbardziej! Jednak dalej byłam wściekła na trenera. Dlaczego dopiero teraz?! Dlaczego kazał wszystkim tak długo czekać na debiut Neya?! Jeszcze kiedyś go dopadnę, obiecuję to sobie.
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Mecz zakończył się wynikiem 2:2. Zawodnicy powoli zaczęli schodzić do szatni. Pomyślałam sobie - teraz albo nigdy. I zrobiłam to. W chwili, kiedy przechodził tuż obok trybun, krzyknęłam "Neymar!", wyciągnęłam rękę i złapałam go za koszulkę. Spojrzał w moją stronę i szeroko się uśmiechnął. Poznał mnie. Naprawdę mnie poznał. Zdjął koszulkę i podał mi ją. Popłakałam się. Po prostu, zaczęłam płakać jak małe dziecko. Pochyliłam się, aby mu podziękować, a wtedy on wyszeptał mi na ucho "Poczekaj na mnie przed szatnią"
* * * * * * * * * * * * * * * *
Nie wiem jak to przeczytaliście, bo ja znudziłam samą siebie podczas pisania :/ Liczę na SZCZERE opinie ;)
Następny już się pisze :D
jaaaaaaa *.* teraz musisz pisac szybko bo nie moge sie doczekac dalszej części *.* ♥ kocham twoje opowiadanie ♥ ;****
OdpowiedzUsuń