Nie spałam już od 7. Wyjazd do Gdańska mieliśmy o 10. Mogłam jeszcze spać, ale po co? Wstałam, wzięłam krótki prysznic, zabrałam włosy w niechlujny kucyk i zeszłam na dół zrobić sobie śniadanie. O dziwo, nie byłam pierwsza. Po kuchni już krzątał się Bartek.
- Co braciszku, nie możesz już spać? - zapytałam. Na dźwięk mojego głosu aż podskoczył, przy okazji rozsypując mąkę. Zaśmiałam się cicho i usiadłam przy kuchennym stole.
- O to samo mógłbym zapytać ciebie. Od kiedy to jesteś takim rannym ptaszkiem? - zaśmiał się.
- Od dziś, a co? - powiedziałam biorąc jabłko z koszyka z owocami.
- No nic, tak się pytam. Chcesz naleśnika?
- Poproszę. - uśmiechnęłam się do niego.
W tej chwili do kuchni weszła mama i Robert.
- Ja chciałam iść was budzić, a wy już tu. - zaśmiała się mama.
- Renatko, a co się im dziwisz? Przecież dziś jadą na swój wielki mecz. - przypomniał mój ojczym.
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Po śniadaniu poszłam do pokoju przebrać się i spakować. Wybrałam dżinsowe spodenki, białą koszulkę i czarne conversy. Pod spód założyłam kostium kąpielowy. Delikatnie się umalowałam, włosy zebrałam w kucyk na boku i przeszłam do pakowania. Wygrzebałam moją najbardziej pojemną torebkę. Telefon, portfel, błyszczyk, lusterko, dezodorant, chusteczki, aparat, ręcznik i koc na plażę, mp3, słuchawki i, oczywiście, moją ukochaną koszulkę z numerem "9". Chwyciłam jeszcze okulary przeciwsłoneczne i bilety, zabrałam torbę i ruszyłam do samochodu. Bartek już na mnie czekał. Szybko pożegnałam się z mamą i Robertem i ruszyliśmy. Podróż minęła nam bardzo szybko i przyjemnie. Cały czas rozmawialiśmy, śmialiśmy się i śpiewaliśmy nasze ulubione piosenki.
Mimo, że jest między nami 6 lat różnicy, to prawie w ogóle nie było tego widać. Zawsze świetnie się dogadywaliśmy. Oczywiście, prztykaliśmy się ze sobą, ale byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, którzy spędzają ze sobą mnóstwo czasu. Gdy byliśmy mali, uwielbialiśmy razem grać w nogę. Czasami Bartek przyprowadzał kolegów, jednak ja wtedy nie grałam. Przecież oni "nie będą grali z jakąś gówniarą". Nie powiem, bolało mnie to, bo w wieku 12 lat tak naprawdę byłam lepsza niż niejeden z nich. No cóż, było minęło. Ważne, że mimo ich uwag nie poddawałam się i grałam dalej. Byłam w szkolnej reprezentacji w piłkę nożną dziewcząt. Po rozwiązaniu drużyny bardzo ciężko było mi się otrząsnąć. Płakałam wtedy całą noc. Ale niestety, co mogłam zrobić? Zostałam prawie sama z moją pasją. Prawie, bo zawsze był ze mną Bartek. Zawsze we mnie wierzył, próbował mnie przekonać, że nie powinnam zostawiać piłki nożnej, że mam prawdziwy talent. Mimo wszystko porzuciłam grę, zajęłam się kibicowaniem. A to miał być wielki dzień. Mój pierwszy mecz FC Barcelony obejrzany na żywo!
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Dojechaliśmy do Gdańska około 13 i od razu skierowaliśmy się na plażę. Po znalezieniu odpowiedniego miejsca Bartek rozłożył koc. Zdjęłam koszulkę pozostając w górze od kostiumu i spodenkach. Postanowiłam pójść po gofry. Zawsze kupowaliśmy je w tym samym miejscu. Uwielbialiśmy je. Na szczęście były niedaleko. Przede mną w kolejce stał jakiś chłopak. Był trochę wyższy ode mnie. Próbował zamówić gofry po angielsku, jednak nie za bardzo mu to wychodziło. Nie mówił po polsku. Próbował po angielsku, portugalsku i hiszpańsku. Biedaczek.
- Proszę pana, on chce dwa gofry z bitą śmietaną i owocami - powiedziałam do sprzedawcy.
- Dziękuję za pomoc, panienko - sprzedawca się uśmiechnął. Znał mnie doskonale, ja jego zresztą też.
- Twoje gofry zaraz będą gotowe - powiedziałam do chłopaka po portugalsku. Wtedy ten odwrócił się do mnie przodem. Zamarłam...
* * * * * * * * * * * * * * * *
Jak dla mnie jest lepiej niż w prologu. Jednak liczę na Wasze SZCZERE opinie ;)
Naprawdę spodobał mi się twój blog :)
OdpowiedzUsuńjeju piszesz naprawde ciekawie , masz talent , czekam na następny rozdział ♥ ;**
OdpowiedzUsuń