niedziela, 13 lipca 2014

Prolog.

Czasami jeden dzień potrafi wywrócić całe życie do góry nogami. I ja to potwierdzam.

Mam na imię Oliwia. Mam 16 lat. Mieszkam razem z bratem Bartkiem, mamą i Robertem, moim ojczymem, w małej wsi pod Warszawą. Wolę mówić na to zadupie. Właśnie ukończyłam gimnazjum i wybieram się do Zespołu Szkół Sportowych nr 72 w Warszawie.
Mojego ojca nigdy nie poznałam. Podobno zmarł przed moimi narodzinami. Wiem tylko, że był Hiszpanem i nie był ojcem Bartka.
Kibicuję FC Barcelonie od przeszło 8 lat. Mam mnóstwo przedmiotów związanych z tym klubem. Koszulki, szaliki, kubki, biżuteria, piłki to tylko niektóre przedmioty z naszej ogromnej kolekcji. Tak, naszej. Bartek również kibicuje Barcy. To on pokazał mi ich pierwszy mecz. Było to jeszcze za czasów Ronaldinho. Z jego nazwiskiem dostałam pierwszą koszulkę. Podarował mi ją Robert, mimo, że jest on wiernym kibicem Chelsea.
Nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki. Zawsze odstawałam od dziewczyn w moim wieku. Zamiast bawić się lalkami, malować paznokcie czy , ja zawsze wolałam pograć w piłkę. Dopiero w pierwszej klasie gimnazjum, kiedy dołączyłam do żeńskiej reprezentacji szkoły w piłkę nożną, znalazłam jakieś koleżanki.
W 2012 roku, czyli na początek mojej trzeciej klasy gimnazjum, drużyna rozpadła się. Powód był dość prosty. Dziewczyny zaczęły odchodzić, a nowych jakoś nie było widać. Wtedy właśnie przestałam grać. Ograniczyłam się do kibicowania ukochanemu klubowi.
Jednak tego dnia wszystko miało się zmienić. Tylko czy na lepsze?

* * * * * * * * * * * * * * * *

Ogólnie to mi się nie podoba, ale nie mogłam wymyślić nic lepszego :/
Liczę na szczere opinie, jeśli macie jakieś uwagi odnośnie wyglądu, stylu pisania lub czegoś jeszcze innego, to piszcie śmiało, postaram się dopasować ;)

A teraz ...

VAMOS ARGENTINA <3



4 komentarze: