CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Kilka dni później
Przedwczoraj panowie musieli wracać do Barcelony. Oczywiście pojechaliśmyw nimi na lotnisko. Znów mnóstwo buziaków i uścisków ze wszystkimi. No, może prawie ze wszystkimi... Teraz sama nie wiem co jest między mną a Neymarem. Nie jesteśmy jeszcze parą, chociaż bardzo bym tego chciała. Ale tylko przyjaciółmi też już nie jesteśmy. Pożegnałam się z nim tak jak z innymi. Na szczęście, już za dwa dni lecę z Bartkiem do stolicy Katalonii. Postanowiłam, że przez ten czas nie będę kontaktowała się z nikim z Barcy. Muszę sobie to wszystko najpierw poukładać
Nie chcę, żeby ktoś, nawet przez przypadek, wpłynął na całą tą sytuację.
Około 7 rano wyszłam z domu, jak zwykle, pobiegać. Mimo, że są wakacje, trzeba trzymać formę. Gdy przebiegałam obok sąsiadów, akurat z bramy wychodziła Natalia.
- O, cześć Oliwia. Piękny dziś dzień, prawda?
Gdyby nie powiedziała mojego imienia, najprawdopodobniej zignorowałabym to. Ale w tej sytuacji... Może i jej nienawidzę, ale mama za dobrzpmieścimy się y.. cześć?
- A ty co taka zdziwiona? - zaśmiała się. Jezu, jaki ona ma głupi i piskliwy śmiech. Oliwia, spokojnie, wytrzymasz...
- Nigdy jakoś specjalnie się do mnie nie odzywałaś, a jeśli już, to tylko po to, żeby ze mnie drwić.
- No wiem, ale to było dawno. Zachowywałam się jak idiotka.
"No co ty nie powiesz?" pomyślałam.
- Chciałabym cię przeprosić.
- Mhm.. Ok, przeprosiny przyjęte.
- Superaśnie! To może skoczymy do centrum na jakąś kawę?
- Dzięki, nie dziś. Jestem zajęta.
- No to może w następnym tygodniu się zgadamy.
- Raczej też odpada, wyjeżdżam.
- Ach, pewnie do Barcelony?
- No tak..
- Już słyszałam o tym piłkarzu. Jejuśku, ile ja bym dała, żeby się z nim spotykać. Jest taki przystojny, ma tyle kasy, jest popularny... - zaczęła wyliczać.
- Poza tym jest wspaniałym człowiekiem - udało mi się wtrącić.
- No tak tak, na pewno. Ech, chodzić z piłkarzem to marzenie.. Ciągle te różne imprezy, paparazzi, drogie ciuchy i biżuteria.. No nic, muszę już lecieć, pozdrów go ode mnie. Papapa - wysłała mi "całuska" i uciekła do samochodu. Boże, Ty to widzisz i nie grzmisz... Takie paniusie to tylko młotkiem w łeb walnąć. Humor zepsuty na co najmniej połowę dnia. Udałam się szybko do domu, bo może przyjdzie jej na myśl, żeby jeszcze ze mną porozmawiać. Po zamknięciu drzwi udałam się prosto do kuchni. Wyjęłam z lodówki mój ulubiony jogurt pitny o smaku cappuccino i pijąc, weszłam do swojego pokoju. Odstawiłam napój i przebrałam się. Wzięłam piłkę i wyszłam na podwórko poodbijać trochę. Trzeba się jakoś odstresować po tej jakże fantastycznej rozmowie, a to najlepszy sposób. Zaczęłam wykonywać różne tricki, akrobacje. Cały czas czułam się obserwowana. Gdy przerwałam na chwilę, żeby się napić, usłyszałam brawa. Podniosłam wzrok i za płotem zobaczyłam kilku chłopców w wieku od 5 do 13 lat. Podeszłam do nich.
- Nigdy jakoś specjalnie się do mnie nie odzywałaś, a jeśli już, to tylko po to, żeby ze mnie drwić.
- No wiem, ale to było dawno. Zachowywałam się jak idiotka.
"No co ty nie powiesz?" pomyślałam.
- Chciałabym cię przeprosić.
- Mhm.. Ok, przeprosiny przyjęte.
- Superaśnie! To może skoczymy do centrum na jakąś kawę?
- Dzięki, nie dziś. Jestem zajęta.
- No to może w następnym tygodniu się zgadamy.
- Raczej też odpada, wyjeżdżam.
- Ach, pewnie do Barcelony?
- No tak..
- Już słyszałam o tym piłkarzu. Jejuśku, ile ja bym dała, żeby się z nim spotykać. Jest taki przystojny, ma tyle kasy, jest popularny... - zaczęła wyliczać.
- Poza tym jest wspaniałym człowiekiem - udało mi się wtrącić.
- No tak tak, na pewno. Ech, chodzić z piłkarzem to marzenie.. Ciągle te różne imprezy, paparazzi, drogie ciuchy i biżuteria.. No nic, muszę już lecieć, pozdrów go ode mnie. Papapa - wysłała mi "całuska" i uciekła do samochodu. Boże, Ty to widzisz i nie grzmisz... Takie paniusie to tylko młotkiem w łeb walnąć. Humor zepsuty na co najmniej połowę dnia. Udałam się szybko do domu, bo może przyjdzie jej na myśl, żeby jeszcze ze mną porozmawiać. Po zamknięciu drzwi udałam się prosto do kuchni. Wyjęłam z lodówki mój ulubiony jogurt pitny o smaku cappuccino i pijąc, weszłam do swojego pokoju. Odstawiłam napój i przebrałam się. Wzięłam piłkę i wyszłam na podwórko poodbijać trochę. Trzeba się jakoś odstresować po tej jakże fantastycznej rozmowie, a to najlepszy sposób. Zaczęłam wykonywać różne tricki, akrobacje. Cały czas czułam się obserwowana. Gdy przerwałam na chwilę, żeby się napić, usłyszałam brawa. Podniosłam wzrok i za płotem zobaczyłam kilku chłopców w wieku od 5 do 13 lat. Podeszłam do nich.
- Cześć chłopcy! Czemu tu stoicie?
- No bo my chcieliśmy poznać dziewczynę Neymara.
Zatkało mnie na chwilę. Potrzebowałam chwili, żeby się "odciąć". Dopiero po chwili im odpowiedziałam.
- Słuchajcie, znam Neymara i zapewniam was, że on nie ma ani dziewczyny, ani narzeczonej, ani żony. - wyraźnie byli trochę zawiedzeni.
- A ty? - zapytał najmniejszy z nich.
- Ja? Tylko się z nim przyjaźnię.
- A kto cię nauczył robić takie arko.. arok.. akrobacje?
- Sama się nauczyłam, trochę brat mi pomógł - zaśmiałam się
- A nauczysz mnie tak? - spojrzał na mnie oczami kota ze Shreka.
- I mnie też!
- I mnie!
- I mnie!
O kurde, tego się nie spodziewałam.
- Słuchajcie, zrobimy tak: ja teraz pójdę po coś do picia i chwilę się nad tym zastanowię, a jak wrócę to powiem wam co postanowiłam.
- Okej! - krzyknęli chórem.
Uśmiechnęłam się i poszłam po wodę. Już wiem co zrobię z tymi małymi urwisami. Podeszłam do nich ponownie.
- Ok, już wiem co zrobimy. Pojutrze wyjeżdżam na wakacje, ale jak wrócę, to zrobimy sobie tygodniowy obóz piłkarski. Co wy na to?
- Taaaak!!!
- Ok, to może zrobię dziś listę osób chętnych. Poczekajcie pójdę tylko po długopis i notes.
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Po jakiś 20 minutach lista byla już gotowa, poprosiłam chłopców, aby porozmawiali z rodzicami i w razie czego podałam numer telefonu. Jeszcze dobrze ich nie poznałam, a już ich uwielbiam. Po prostu bije od nich miłością do piłki. Wróciłam do domu. Podczas obiadu poinformowałam wszystkich o moim zamiarze. Wszyscy mnie poparli, mama obiecała przygotowywać jakieś przekąski, ewentualnie zamawiać pizzę, Bartek ma mi pomagać w prowadzeniu zajęć, a Robert powiedział, że pomoże załatwić sprzęt, czyli jakieś piłki, kamizelki treningowe, możliwe, że postawi dwie bramki na podwórku. I jak tu tej rodziny nie kochać? Niestety, po południu pogoda się zepsuła, co nie przeszkodziło mi w krótkiej zabawie z piłką. Trudno, najwyżej odwiedzę barcelońskich lekarzy. Wieczorem zaczęłam pakowanie. Barcelono, szykuj się, nadchodzę!
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~2 dni później ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Właśnie wylądowaliśmy w Barcelonie. Ma nas odebrać Leo, dlatego z doświadczenia szukamy zamieszania. Jakie było moje zdziwienie, kiedy zamiast Messiego, ujrzałam Neymara. Podszedł do nas, uścisnął dłoń Bartka. Jednak dopiero kiedy spojrzał na mnie, zauważyłam w jego oczach zakłopotanie. Niewiele myśląc, rzuciłam mu się na szyję. Poczułam, jak łapie mnie w pasie, podnosi i kręci wokół własnej osi.
- Neymar, puszczaj mnie - krzyknęłam, jednak cały czas się śmiałam. Chwilę później postawił mnie na ziemi. Spojrzał mi w oczy, tak głęboko, że wydawało mi się, że odczytuje wszystkie moje uczucia.
- Tęskniłam - wyszeptałam i ponownie się do niego przytuliłam.
- Nie tak jak ja - wyszeptał, gładząc moje włosy.
- Ekhem, ja tu jestem! - tak, to mój genialny braciszek.
- Dzięki, potrafisz zepsuć piękno chwili.
W tej samej chwili poczułam czyjeś usta na policzku.
- Nie złość się, złość piękności szkodzi. - zaśmiał się Ney - Niestety, nie macie wyjścia i przez dwa tygodnie mieszkacie ze mną i moją siostrą, która akurat wczoraj przyleciala.
- Zmieścimy się wszyscy? - zapytałam
- Tak, nie martw się. Jak coś będziesz spała na podłodze. - puścił mi oczko.
- Nie ja, tylko ten tu pacan - wskazałam na Bartka. Ten tylko prychnął.
- To co, jedzemy?
- Jasne!
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, poczułam lekki niepokój. W końcu siostra to rodzina. A co, jeśli mnie nie polubi? Co ja gadam, przecież nawet nie jestem z Neymarem. Weszliśmy do domu, a Ney od razu zawołal siostrę. Po chwili przed nami stała 18-letnia Brazylijka.
- Cześć, jestem Rafaella, dla przyjaciół Rafa. - przedstawiła się po angielsku.
- Hej, jestem Oliwia, dla przyjaciół Liv - powiedziałam po portugalsku.
- No proszę, portugalski. Już masz u mnie plusa - uśmiechnęł się szeroko. - A to jest? - spojrzała na Bartka.
- Bartek jestem, brat Liv.
- Miło mi. Wchodzcie, chcecie coś do picia?
- Ja poproszę! - krzyknął Neymar wchodząc po schodach z moją walizką.
- To sobie weź! Pytałam gości! - Rafa przewróciła oczami.
- Ja poproszę sok pomarańczowy. Coś czuję, że się dogadamy. Mam podobnie z tym tu łosiem. - uśmiechnęłam się, a Rafa zaśmiała się cicho i ruszyła w stronę kuchni. Poszłam za nią, a Bartek poszedł się rozpakować.
- Jesteś z Polski, prawda? - zapytała, a ja potwierdziłam.
- Łatwo poznać, masz taki słowiański akcent, chociaż na typową Polkę nie wyglądasz.
- Jestem w połowie Hiszpanką, od strony ojca.
- No proszę, ciekawa rodzina.
- Niestety nie mieszka z nami, nigdy go nie poznałam.
- Och, przepraszam, nie wiedziałam.
- Nie masz za co, mam ojczyma, który jest dla mnie niemal jak ojciec. A żeby było jeszcze ciekawiej, to Bartek ma innego ojca niż ja.
- Twoja mama nie ma szczęścia. Ale w końcu do trzech razy sztuka - w tym momencie podła mi szklankę z sokiem.
- Mam tylko nadzieję, że ze mną tak nie będzie - westchnęłam.
- Powiem ci coś, tylko nie wygadaj się, że wiesz - powiedziała, po czym upila łyk soku - mój brat ma się ku tobie, a jak on się zakocha, to juz na zabój.
- Serio?
- Skoro ciągle gada o tobie, to to musi być miłość. - puściła mi oczko - A Ty?
- Co ja?
- Podoba ci się ktoś? Tylko szczerze, nic nie powiem.
- W sumie, to jest taki jeden. Spotkałam go po meczu. Od tego czasu często o nim myślę, przeglądam zdjęcia, wspominam wszystkie wspólne chwile, marzę o następnym spotkaniu.
- No to dziewczyno wpadłaś po uszy. Mogę wiedzieć kto to taki?
- Neymar - powiedziałam niemal niesłyszalnie.
- O kurde, ale historia, teraz to już musicie, po prostu musicie być razem, a jak nie, to zabiję najpierw jego, a potem ciebie. Musisz mu to jak najszybciej wyznać.
- Ale on to wie.
- Jak długo?
- Jakoś tydzień będzie.
- I jeszcze nic nie zrobił?! Ja mu dam! Słuchaj, jeśli w ciągu tygodnia nie poprosi cię oficjalnie o chodzenie, to wybacz, ale go uduszę.
- Ok, wybaczę - zaśmiałam się. Nie znam tej dziewczyny za dobrze, ale czuję, że mogę jej zaufać. Poza tym, jest mega pozytywną osobą. Dokończłyśmy soki, po czym poszłam rozpakować się, odświeżyć i odpocząć.
* * * * * * * * * * * * * * * *
No i jest :D Przyszedł Nowy Rok, a razem z nim wracam do pisania. Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale złożyło się na to wiele czynników, głównie moje problemy ze zdrowiem, nauką i czasem :/ Od teraz postaram się dodawać rozdziały w miarę regularnie.
P.S. Dziękuję Suomi z szabloniarni Krytyczna Biel za wykonanie szablonu :)