piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 7. + To koniec?

Bum! Tego się pewnie nie spodziewaliście. Tak, nie mam pomysłu na bloga, dlatego postanowiłam to jak najszybciej zakończyć. Dziękuję wam za to że ze mną byliście. Został jeszcze ten rozdział i epilog, już jest prawie gotowe. Postaram się dodać go jak najszybciej. Niedługo też założę następnego bloga. Link podam w epilogu. A tymczasem miłego czytania :)

* * * * * * * * * * * * * * * *

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

 - Oszaleliście? Oczywiście że nie! - krzyknęłam.
 - Niby dlaczego?
 - Po pierwsze, właściwie nas nie znacie...
 - ... no więc poznamy - powiedział Marc.
 - A po drugie, to prawdopodobnie nasza mama się nie zgodzi.
 - Może spróbuj z tatą?
Nie odpowiedziałam. Po moim policzku popłynęła pojedyncza łza. Dopiero po dłuższej chwili usłyszałam głos w słuchawce.
 - Oliwia, jesteś? Powiedzieliśmy coś nie tak?
 - Nie, nie, w porządku. Spróbuję przekonać mamę.
 - No to czekamy. Jak coś to daj mi ją do telefonu, mam dar przekonywania. - powiedział Alexis.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Pożegnaliśmy się i szybko zbiegłam na dół. Mamy nie było, pewnie poszła na zakupy. Robert był już w pracy. Postanowiłam więc, że najpierw porozmawiam z Bartkiem. Weszłam na górę i zapukałam do jego drzwi. Usłyszałam "Proszę". Weszłam do środka. Biegał po pokoju, chyba czegoś szukał.
 - A tobie co?
 - Umówiłem się z chłopakami. Widziałaś gdzieś tą nową piłkę?
 - Tak, u mnie w pokoju jest.
 - Z jednej strony mam ochotę cię udusić, a z drugiej wyściskać. A tak w ogóle to co chciałaś?
 - Nie, już nic.
 - No mów.
 - Spóźnisz się.
 - No to chodź ze mną.
 - Przecież wiesz, że nie przepadam za tymi kolesiami, a oni też jakoś specjalnie mnie nie uwielbiają.
 - No nie daj się prosić. - zrobił minę kota ze Shreka.
 - Nie ma mowy. Pogadamy jak wrócisz.
Wróciłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i  zaczęłam po raz kolejny przeglądać zdjęcia. Kilka minut później usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi. Od razu zbiegłam na dół i skierowałam się do kuchni.
 - Mamusiu moja najukochańsza, jak ci mija dzień?
 - Mów od razu co chcesz - spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
 - A czy ja muszę coś chcieć?
 - No wiesz, nazwałaś mnie mamusią najukochańszą i pytasz jak mi mija dzień. Coś ode mnie chcesz. No mów.
 - Pamiętasz jak ci opowiadałam o tych piłkarzach, którzy się mną wtedy zaopiekowali?
 - Jak mogłabym zapomnieć? Będę im wdzięczna do końca życia za to, że zajęli się moją malutką córeczką podczas gdy jej niemądry starszy braciszek upijał się do nieprzytomności - pocałowała mnie w czoło.
 - No więc dzisiaj do mnie zadzwonili i zaproponowali mnie i Bartkowi wyjazd do Barcelony.
 - Kochanie, przecież wiesz, że gdybym mogła to wysłałabym was nawet teraz, bo wiem że to twoje i Bartka marzenie, ale na tą chwilę nie stać nas na taki wyjazd.
 - Ale jeszcze nie skończyłam. Zaproponowali też, że zrobią zrzutkę i opłacą cały nasz wyjazd.
 - No nie wiem... Zrobimy tak: wieczorem porozmawiam z Robertem, zrobimy naradę rodzinną i zobaczymy co z tego wyjdzie.
 - Dziękuję dziękuję dziękuję - podeszłam bliżej i przytuliłam się do niej. - Jak coś będę u siebie.
 - Może coś zjesz?
 - Nie, dziękuję, już jadłam. - powiedziałam i udałam się do swojego pokoju.
Włączyłam laptopa i wysłałam Neymarowi smsa z zaproszeniem na skype'a. Po chwili na moim ekranie pojawiła się jego twarz.
 - Hej. I jak? Rozmawiałaś z mamą?
 - Cześć. Tak, rozmawiałam. Powiedziała, że wieczorem zrobimy naradę rodzinną.
Później gadaliśmy na różne tematy, najczęściej oczywiście o piłce nożnej i zbliżającym się meczu Barcy z Santosem. Nagle usłyszałam głos mamy. Przeprosiłam na chwilkę Neya i poszłam zobaczyć o co chodzi. Robert już wrócił, czyli jest wieczór. Właśnie sobie uświadomiłam, że cały dzień spędziłam na rozmowie z Neymarem. Wróciłam jeszcze szybko na górę, pożegnałam się z Brazylijczykiem i udałam się na "naradę".

~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

TAK! ZGODZILI SIĘ! LECĘ DO BARCELONY! Niestety, mój kopnięty braciszek też, ale jakoś z nim wytrzymam. Pod warunkiem, że nie odwali niczego tak jak w Gdańsku. Zaraz po rozmowie wyściskałam mamę i Roberta i pobiegłam po telefon. Przecież musiałam przekazać tę nowinę chłopakom.

~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

Obudziłam się około 6. Już dziś wyjeżdżamy do Barcelony! Samolot mieliśmy o 10, dlatego spokojnie wstałam i zeszłam na dół coś zjeść. Po śniadaniu wróciłam do swojego pokoju i dokończyłam pakowanie. Nim się obejrzałam, była już 8:30, a o 9 mieliśmy wyjeżdżać na lotnisko. Bartek wpadł do mnie i zabrał walizkę, a ja szybko się ubrałam i zeszłam na dół. Wsiadłam do samochodu. Miałam wrażenie, że czegoś zapomniałam. Już mieliśmy ruszać, ale sobie przypomniałam. Szybko wbiegłam do domu, chwyciłam koszulkę, którą dostałam od Neymara i wróciłam do samochodu. Na lotnisku pożegnaliśmy się z mamą i Robertem. Kilka minut później siedzieliśmy już w samolocie. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że lecimy do Barcelony! Nałożyłam słuchawki na uszy. Zaczęłam wsłuchiwać się w słowa piosenki. Kilka minut później zasnęłam.

~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

Usłyszałam krzyki. Otworzyłam oczy. Bartek ściskał mocno moją rękę. Wszyscy mieli założone maski tlenowe. Wyjrzałam przez okno. Spadaliśmy w dół! Zaczęłam płakać i krzyczeć. Zbliżaliśmy się do ziemi coraz szybciej...

* * * * * * * * * * * * * * * *

Chyba nie pomyśleliście serio, że tak to się skończy? Nigdy bym na to nie pozwoliła. Nie wiem, ile rozdziałów będzie, ale planuję około 20. Także wybaczcie mi, jeśli serio myśleliście, że to już koniec. Następnego bloga założę, ale dopiero wtedy, kiedy zakończę ten. 

Do następnego! :*

czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 6.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Po śniadaniu musieliśmy się pożegnać z piłkarzami. Smutny obrazek. Pełno łez, tulenia i całusów. Mimo, że prawie się nie znaliśmy, żegnaliśmy się tak, jakbyśmy znali się co najmniej kilkanaście lat. Zrobiłam też mnóstwo zdjęć na pamiątkę, z każdym piłkarzem z osobna i grupowe. Najbardziej podobały mi się te z Neymarem.


Wyruszyliśmy w drogę dopiero około 13. Prawie cały czas płakałam. Pocieszałam się tym, że przecież mam ich numery telefonów. Ale co z tego, skoro prawdopodobnie już nigdy ich nie spotkam? Nie wiem, jak teraz będę patrzeć na nich w telewizji, słuchać ich głosów w wywiadach, oglądać zdjęcia, skoro wiem, że spotkałam ich na żywo. Jechaliśmy prawie 5 godzin. Po powrocie opowiedziałam całą historię mamie. Była trochę zdziwiona, ale cieszyła się razem ze mną. Szybko zjadłam kolację, wzięłam szybki prysznic i poszłam spać, mimo że było przed 21.

~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

Obudziłam się przed 7. Tak jak zawsze, kiedy byłam w domu. Wykonałam wszystkie poranne czynności, ubrałam się i poszłam pobiegać. Kiedy wracałam, było około 10. Już byłam na mojej ulicy. Po moją "ukochaną" sąsiadkę właśnie przyjechały "psiapsióły". Pewnie znowu jadą na jakieś zakupy.  Yh, jak ja ich nienawidzę. Myślą, że są takie fantastyczne. Typowe "plastiki". 


Oczywiście zanim Natalia (sąsiadka) postanowiła do nich łaskawie wyjść, one pewnie zdążyły już obgadać pół miasta. Kiedy przebiegałam obok nich, rozmowy nagle ucichły. Dlaczego mnie to nie dziwi? Dobiegłam do mojej bramki i wyjęłam słuchawki z uszu. Usłyszałam jeszcze "jesteś pewna że to była ona?". Nie bardzo wiedziałam o co im chodzi i  jakoś się tym specjalnie nie przejmowałam. Miałam już otwierać drzwi, kiedy usłyszałam krzyk:
 - Ej, ty! To nie ty byłaś na zdjęciu z tym piłkarzem?
Odwróciłam się. Przy moim ogrodzeniu stała Olka, jedna z "plastików".
 - Yyy... tak... to znaczy nie... musiałaś mnie z kimś pomylić... - wydukałam i szybko weszłam do środka. Od razu usłyszałam głos Bartka dochodzący z salonu.
 - Moja siostra jest sławna, moja siostra jest sławna!
Nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi, więc udałam się do pomieszczenia. Zobaczyłam brata biegającego po całym pokoju. Cieszył się jak głupi do sera.
 - Możesz mi wytłumaczyć dlaczego niby jestem sławna? - zapytałam.
Dopiero teraz mnie zauważył. Podbiegł do mnie i mocno wyściskał.
 - Siadaj, zaraz zobaczysz, wszystko nagrałem.
Usiadłam więc grzecznie na kanapie i czekałam na wyjaśnienia. W tym czasie Bartek włączył poranne wiadomości sportowe z jakiegoś hiszpańskiego kanału. Mówili między innymi o transferach, następnych meczach i innych.
 - A jaki to ma związek ze ..
 - Ciii - przerwał i uciszył mnie brat.
Siedziałam więc i słuchałam dalej.
"Jak wszyscy dobrze wiemy, wczoraj odbył się mecz FC Barcelona - Lechia Gdańsk. Przypominamy, że wynik to 2:2. Jednak bardziej od wyniku ciekawiło nas to, co później robił młody napastnik Dumy Katalonii. Otóż Neymar spotkał się z tajemniczą dziewczyną. Nikt nic o niej nie wie. Mamy jedynie zdjęcie, które Brazylijczyk zamieścił wczoraj na swoim Instagramie. Nie podpisał, kim jest jego sympatia, ale podziękował jej za wspaniałe chwile. Przedstawiamy wam zdjęcie:


Prawda, że słodko razem wyglądają? Kiedy tylko dowiemy się, kim jest tajemnicza dziewczyna, od razu was o tym poinformujemy"
Dalej już nie słuchałam dziennikarki. Zatkało mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć, nie wiedziałam co robić. Po prostu siedziałam i gapiłam się przed siebie.
 - Siostra, żyjesz? - Bartek pomachał mi ręką przed twarzą. Trochę się otrząsnęłam. Pobiegłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Od razu zadzwoniłam do Neymara. Oczywiście nie odbierał. Spróbowałam do Alexisa. Ten również nie odbierał. Wzięłam tablet, usiadłam na fotelu i włączyłam Instagram. Pierwsze zdjęcie, które mi się wyświetliło to właśnie te, które widziałam w telewizji. Pod nim mnóstwo komentarzy. Przeczytałam pierwsze pięć i nagle usłyszałam "Addicted to you" Shakiry. Rzuciłam się na telefon. Neymar dzwonił. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha.
 - Halo?
 - I jak? Spodobała się niespodzianka?
 - Czy ja mam cię zabić? Nie mogłeś mi nic powiedzieć? Nawet w wiadomościach o mnie mówili!
 - A to coś złego?
 - Nie byłoby nic złego poza tym, że zrobili z nas parę.
 - Serio zrobili z nas parę? No nieźle. Słuchaj, mam dla ciebie propozycję. Co powiesz na małe wakacje w Barcelonie?
 - Chyba coś cię boli. Nie mam kasy na taką wycieczkę.
 - Ty nie masz, ale my mamy. Nie masz nic przeciwko, żebym włączył na głośnomówiący?
 - Nie, no skąd. Ale zaraz, jacy my?
 - Hej Oliwia! - usłyszałam w słuchawce. To był Alexis.
 - No hej, hej, co wy dwoje tam kombinujecie?
 - Jacy dwoje? Chyba chciałaś powiedzieć "co wasza siódemka tam kombinuje". Jest jeszcze Sergi, Marc, Cristian, Leo i Jose. Słuchaj, mamy taki plan. My się składamy na bilety na samolot dla ciebie i Bartka, wy przylatujecie, mała wycieczka po Barcelonie, poznacie resztę składu, potem dostaniecie bilety na mecz w strefie VIP i pamiątkowe koszulki. Idziesz na to?

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 5.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

To był Neymar. Biegł w moją stronę trzymając coś w ręku.
 - Proszę, zostawiłaś. Chłopaki się jeszcze podpisali - powiedział wręczając mi koszulkę z numerem 11.
 - Ojej, dziękuję. Kompletnie o niej zapomniałam. Jesteś pewien, że chcesz mi ją dać? - zapytałam trochę niepewnie.
 - A niby dlaczego miałbym tego nie zrobić? - zdziwił się.
 - No w końcu to koszulka z twojego pierwszego meczu w barwach Barcelony...
 - I właśnie dlatego chcę podarować ją tobie - uśmiechnął się, a ja otworzyłam szeroko oczy. - No wiesz ... Taka zapłata za bycie tłumaczem - puścił mi oczko.
 - Jeśli będziesz rozdawał koszulki za takie coś, to twoi fani będą znali wszystkie języki świata. - stwierdziłam.
 - I wyjdzie im to na dobre. Może pomóc ci w poszukiwaniach? - zaproponował.
 - Lepiej wracaj do chłopaków.
 - Ale ja nalegam - spojrzał na mnie z miną kota ze "Shreka". Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
 - No dobrze chodź.
 - Ale chwila, najpierw zmień koszulkę.
 - Że tak tu? Na korytarzu?
 - No przecież nie będę podglądał.
 - Wolę nie ryzykować, idę do łazienki - pokazałam mu język i skierowałam się w stronę toalet. Szybko się przebrałam, poprawiłam fryzurę i ruszyliśmy na poszukiwania..

~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

Szukaliśmy tych idiotów już prawie godzinę. Powinnam być na nich wściekła, ale nie jestem. Właściwie dzięki nim spędziłam z Neymarem tyle czasu. Cały czas gadaliśmy, śmialiśmy się i wygłupialiśmy.
 - Wiesz co? To niesprawiedliwe. Ty wiesz o mnie tak wiele, a ja o tobie prawie nic. Opowiesz mi coś o sobie?  – zapytał nagle.
 - No dobrze. To co chcesz wiedzieć?
 - Gdzie mieszkasz, kiedy masz urodziny, gdzie się uczysz, od ilu lat kibicujesz Barçie, co lubisz robić w wolnym czasie, czy masz zwierzaki, jak wygląda twój dom…

 - Ej, powoli -  zaśmiałam się – No więc mieszkam w małej wsi pod Warszawą, urodziny mam 2 sierpnia, od września będę się uczyła w liceum sportowym. Barçie kibicuję od 8 lat – na te słowa otworzył szeroko oczy – Tak, wiem że to krótko. Lubię czytać książki, gotować i biegać, czasami fotografuję, kiedyś grałam w nożną. Jeśli brat się liczy to tak, mam zwierzaki. Dom jest żółty z czarnym dachem, w ogrodzie jest mała fontanna, nie ciężko rozpoznać. Coś jeszcze chciałbyś wiedzieć? – zakończyłam.

 - Tak, mam jeszcze jedno pytanie. Co trzeba zrobić żeby zdobyć twój numer? – uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech i wskazałam na swój policzek. Pocałował mnie w niego. Wyjęłam z torebki kartkę i długopis, i zapisałam swój numer. Wręczyłam Brazylijczykowi kawałek papieru. Przechodziliśmy akurat obok jakiegoś baru. Przeczucie mi mówiło, że tam znajdę moją zgubę. Postanowiłam wejść do środka. Miałam rację. Przy barze siedział Bartek z Messim i Pinto. Na szczęście nas nie zauważyli. Podeszłam i złapałam brata za koszulkę. Odwrócił się. Był całkowicie pijany.

 - Ty idioto! Jak ty chcesz teraz wrócić do domu!? – krzyknęłam.

 - Ooooo, moja siostrzyyyyczka… - chciał się przytulić

Nie wytrzymałam. Wybiegłam stamtąd. Zsunęłam się po ścianie i zaczęłam płakać. Usłyszałam kroki.

 - Co taka piękna dziewczyna robi sama nocą i to w takim miejscu? Nie wiesz, że grozi ci niebezpieczeństwo? – usłyszałam czyjś głos. Serce zaczęło walić mi jak oszalałe. Podniosłam głowę.

 - Neymar, ty debilu! Nawet nie wiesz jak się wystraszyłam!

 - Przepraszam, nie chciałem. Nie martw się. Będzie dobrze. – kucnął przy mnie i ujął moje dłonie.

 - Łatwo powiedzieć. Nie mam pieniędzy, nie mam jak dojechać do domu, nie mam gdzie spać, nie mam co jeść… Co ja mam zrobić?!

 - Nie przejmuj się, pomogę ci.

 - Przestań, przecież właściwie się nie znamy. Nic od ciebie nie przyjmę.

 - Założymy się? – zauważyłam uśmiech na jego twarzy.

Wstał i wziął mnie na ręce. Próbowałam się wyrywać, biłam go i drapałam, jednak nie miałam szans. Cały czas się śmiałam. Zaniósł mnie do hotelu i postawił dopiero przed drzwiami do jego pokoju.

 - Masz tu klucz. Wejdź do środka i czekaj na mnie. Zaraz wrócę – powiedział i szybko popędził w stronę windy. Troszkę zdziwiona otworzyłam drzwi. Usiadłam na kanapie, wyjęłam telefon i zadzwoniłam do mamy. Wytłumaczyłam jej sytuację. Zdenerwowała się, ale mnie zrozumiała. W tej chwili ktoś zapukał do drzwi. Nie wiedziałam co robić. A jeśli to trener? Albo ktoś kto nie powinien mnie tu widzieć? Nie zdążyłam nawet wstać, a ktoś nacisnął klamkę. W drzwiach stanął Alexis.

 - Nie wystraszyłaś się? – zapytał.

 - Trochę. Po co przyszedłeś?

 - Neymar poprosił żebym do ciebie zajrzał. Przyniosłem ci wodę – uśmiechnął się i podał mi szklankę.

 - Dziękuję – uśmiechnęłam się i bardzo szybko opróżniłam zawartość naczynia.

 - Jak się czujesz? – wyczułam w jego głosie troskę

 - A jak mam się czuć?  - opowiedziałam mu wszystko. Chłonął każde moje słowo. Kiedy skończyłam, objął mnie.

 - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz – wyszeptał.

 - Dziękuję, jesteś wspaniały

W tej chwili wrócił Neymar.

 - No cóż, nie było łatwo, ale masz pokój między mną a Alexisem. Rozmawiałem już z Leo, kilka minut temu wrócili do hotelu. Oni zajmą się Bartkiem, więc ty nie musisz się nim przejmować.

Podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Wyszeptałam ciche „dziękuję”. Puściłam go i poczułam, że łzy powolutku spływają po moim policzku.

 - Młoda, nie płacz – to był Alexis. Neymar, który cały czas stał przy mnie, również zauważył, że płaczę. Delikatnie otarł moje łzy.

 - Chodź, zaprowadzę cię już – powiedział i wziął mnie za rękę. Chwilę później weszłam do łazienki, która była w pokoju. Wzięłam prysznic i przebrałam się w dresowe spodenki, które miałam w torbie, i T-shirt, prawdopodobnie przyniesiony przez Alexisa. Położyłam się do łóżka i po chwili zasnęłam.


~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~  ~

Obudziłam się. Nie wiedziałam gdzie jestem. Dopiero po chwili przypomniałam sobie wydarzenia z poprzedniego dnia. Spojrzałam na wielki zegar wiszący na ścianie. Już 10. Wstałam i udałam się do toalety. Nie miałam żadnych kosmetyków, dlatego szybko się ogarnęłam. Założyłam ubrania z poprzedniego dnia, w końcu nie miałam żadnych innych. Postanowiłam pójść do Messiego i zapytać o brata. Jednak nie wiedziałam gdzie jest jego pokój, dlatego najpierw skierowałam się do Neymara. Zapukałam do drzwi. Nikt nie odpowiadał. No tak, pewnie poszedł na śniadanie. Nie bardzo wiedziałam gdzie jest restauracja, dlatego wróciłam do pokoju. Wyjęłam telefon, zrobiłam selfie i wrzuciłam na instagrama z dopiskiem "Kto by się spodziewał że Gdańsk może być najpiękniejszym miejscem na ziemi?". Tak, zero jakiejkolwiek reakcji. Dlaczego nie jestem zdziwiona? Postanowiłam pooglądać zdjęcia z wczorajszego dnia. Było ich ponad tysiąc! Przy zdjęciu numer 834 usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Krzyknęłam "Proszę", nie przerywając przeglądania.

 - O proszę, już nie śpisz! - Ney wszedł trzymając w ręku jakąś reklamówkę - Proszę, to dla ciebie.
Wzięłam torebkę i wyjęłam jej zawartość.
 - Ney, ja nie mogę tego przyjąć - powiedziałam przeglądając ubrania
 - Ej, nie po to lataliśmy z Alexisem przez całe miasto, żebyś tego nie przyjęła. A teraz leć i się przebieraj, zabieramy cię na śniadanie.
Posłusznie udałam się do łazienki, założyłam kupione przez chłopaków ciuchy i cała nasza trójka udała się na śniadanie.


* * * * * * * * * * * * * * * *

Nie pytajcie co się stało z czcionką, nie wiem ;-;