Bum! Tego się pewnie nie spodziewaliście. Tak, nie mam pomysłu na bloga, dlatego postanowiłam to jak najszybciej zakończyć. Dziękuję wam za to że ze mną byliście. Został jeszcze ten rozdział i epilog, już jest prawie gotowe. Postaram się dodać go jak najszybciej. Niedługo też założę następnego bloga. Link podam w epilogu. A tymczasem miłego czytania :)
* * * * * * * * * * * * * * * *
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
- Oszaleliście? Oczywiście że nie! - krzyknęłam.CZYTASZ = KOMENTUJESZ
- Niby dlaczego?
- Po pierwsze, właściwie nas nie znacie...
- ... no więc poznamy - powiedział Marc.
- A po drugie, to prawdopodobnie nasza mama się nie zgodzi.
- Może spróbuj z tatą?
Nie odpowiedziałam. Po moim policzku popłynęła pojedyncza łza. Dopiero po dłuższej chwili usłyszałam głos w słuchawce.
- Oliwia, jesteś? Powiedzieliśmy coś nie tak?
- Nie, nie, w porządku. Spróbuję przekonać mamę.
- No to czekamy. Jak coś to daj mi ją do telefonu, mam dar przekonywania. - powiedział Alexis.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Pożegnaliśmy się i szybko zbiegłam na dół. Mamy nie było, pewnie poszła na zakupy. Robert był już w pracy. Postanowiłam więc, że najpierw porozmawiam z Bartkiem. Weszłam na górę i zapukałam do jego drzwi. Usłyszałam "Proszę". Weszłam do środka. Biegał po pokoju, chyba czegoś szukał.
- A tobie co?
- Umówiłem się z chłopakami. Widziałaś gdzieś tą nową piłkę?
- Tak, u mnie w pokoju jest.
- Z jednej strony mam ochotę cię udusić, a z drugiej wyściskać. A tak w ogóle to co chciałaś?
- Nie, już nic.
- No mów.
- Spóźnisz się.
- No to chodź ze mną.
- Przecież wiesz, że nie przepadam za tymi kolesiami, a oni też jakoś specjalnie mnie nie uwielbiają.
- No nie daj się prosić. - zrobił minę kota ze Shreka.
- Nie ma mowy. Pogadamy jak wrócisz.
Wróciłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i zaczęłam po raz kolejny przeglądać zdjęcia. Kilka minut później usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi. Od razu zbiegłam na dół i skierowałam się do kuchni.
- Mamusiu moja najukochańsza, jak ci mija dzień?
- Mów od razu co chcesz - spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
- A czy ja muszę coś chcieć?
- No wiesz, nazwałaś mnie mamusią najukochańszą i pytasz jak mi mija dzień. Coś ode mnie chcesz. No mów.
- Pamiętasz jak ci opowiadałam o tych piłkarzach, którzy się mną wtedy zaopiekowali?
- Jak mogłabym zapomnieć? Będę im wdzięczna do końca życia za to, że zajęli się moją malutką córeczką podczas gdy jej niemądry starszy braciszek upijał się do nieprzytomności - pocałowała mnie w czoło.
- No więc dzisiaj do mnie zadzwonili i zaproponowali mnie i Bartkowi wyjazd do Barcelony.
- Kochanie, przecież wiesz, że gdybym mogła to wysłałabym was nawet teraz, bo wiem że to twoje i Bartka marzenie, ale na tą chwilę nie stać nas na taki wyjazd.
- Ale jeszcze nie skończyłam. Zaproponowali też, że zrobią zrzutkę i opłacą cały nasz wyjazd.
- No nie wiem... Zrobimy tak: wieczorem porozmawiam z Robertem, zrobimy naradę rodzinną i zobaczymy co z tego wyjdzie.
- Dziękuję dziękuję dziękuję - podeszłam bliżej i przytuliłam się do niej. - Jak coś będę u siebie.
- Może coś zjesz?
- Nie, dziękuję, już jadłam. - powiedziałam i udałam się do swojego pokoju.
Włączyłam laptopa i wysłałam Neymarowi smsa z zaproszeniem na skype'a. Po chwili na moim ekranie pojawiła się jego twarz.
- Hej. I jak? Rozmawiałaś z mamą?
- Cześć. Tak, rozmawiałam. Powiedziała, że wieczorem zrobimy naradę rodzinną.
Później gadaliśmy na różne tematy, najczęściej oczywiście o piłce nożnej i zbliżającym się meczu Barcy z Santosem. Nagle usłyszałam głos mamy. Przeprosiłam na chwilkę Neya i poszłam zobaczyć o co chodzi. Robert już wrócił, czyli jest wieczór. Właśnie sobie uświadomiłam, że cały dzień spędziłam na rozmowie z Neymarem. Wróciłam jeszcze szybko na górę, pożegnałam się z Brazylijczykiem i udałam się na "naradę".
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
TAK! ZGODZILI SIĘ! LECĘ DO BARCELONY! Niestety, mój kopnięty braciszek też, ale jakoś z nim wytrzymam. Pod warunkiem, że nie odwali niczego tak jak w Gdańsku. Zaraz po rozmowie wyściskałam mamę i Roberta i pobiegłam po telefon. Przecież musiałam przekazać tę nowinę chłopakom.
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Obudziłam się około 6. Już dziś wyjeżdżamy do Barcelony! Samolot mieliśmy o 10, dlatego spokojnie wstałam i zeszłam na dół coś zjeść. Po śniadaniu wróciłam do swojego pokoju i dokończyłam pakowanie. Nim się obejrzałam, była już 8:30, a o 9 mieliśmy wyjeżdżać na lotnisko. Bartek wpadł do mnie i zabrał walizkę, a ja szybko się ubrałam i zeszłam na dół. Wsiadłam do samochodu. Miałam wrażenie, że czegoś zapomniałam. Już mieliśmy ruszać, ale sobie przypomniałam. Szybko wbiegłam do domu, chwyciłam koszulkę, którą dostałam od Neymara i wróciłam do samochodu. Na lotnisku pożegnaliśmy się z mamą i Robertem. Kilka minut później siedzieliśmy już w samolocie. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że lecimy do Barcelony! Nałożyłam słuchawki na uszy. Zaczęłam wsłuchiwać się w słowa piosenki. Kilka minut później zasnęłam.
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Usłyszałam krzyki. Otworzyłam oczy. Bartek ściskał mocno moją rękę. Wszyscy mieli założone maski tlenowe. Wyjrzałam przez okno. Spadaliśmy w dół! Zaczęłam płakać i krzyczeć. Zbliżaliśmy się do ziemi coraz szybciej...
* * * * * * * * * * * * * * * *
Chyba nie pomyśleliście serio, że tak to się skończy? Nigdy bym na to nie pozwoliła. Nie wiem, ile rozdziałów będzie, ale planuję około 20. Także wybaczcie mi, jeśli serio myśleliście, że to już koniec. Następnego bloga założę, ale dopiero wtedy, kiedy zakończę ten.
Do następnego! :*