CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Poczułam szarpnięcie. Delikatnie zaczęłam otwierać oczy. To Bartek próbował mnie obudzić. Rozejrzałam się dookoła. Wszystko było w porządku. A więc to był tylko zły sen.
- Ej, żyjesz? - zapytał z troską mój brat.
- Tak, tak. Coś mi się tylko przyśniło.
- A, ok. Za kilka minut lądujemy, musimy zapiąć pasy.
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Wysiedliśmy z samolotu i udaliśmy się po bagaże. Rozglądaliśmy się za Neymarem, Alexisem i Leo, którzy mieli nas odebrać z lotniska. Nie trudno było ich znaleźć. Stali otoczeni grupką fanów. Ruszyliśmy w ich kierunku. Mimo tylu wielbicieli Neymar nas zauważył. Przeprosił wszystkich i zaczął iść w naszym kierunku. To samo zrobili Leo i Alexis. Po przywitaniu ruszyliśmy w kierunku parkingu. Oczywiście po drodze się wygłupialiśmy. Już prawie byliśmy na miejscu, kiedy nagle wyrośli przed nami dziennikarze. Zaczęły się pytania o to, kim jestem ja i Bartek, co robimy w Barcelonie i tym podobne. Minęliśmy ich jednak bez słowa. Dotarliśmy do samochodów.
- No więc tak, skoro teraz my za was odpowiadamy, to nie pozwolimy wam mieszkać w hotelu. Podstawowe pytanie: chcecie mieszkać razem czy osobno? - zapytał Alexis.
- Razem - odpowiedziałam równocześnie z bratem.
- Ok, no więc zapraszam do mnie - uśmiechnął się Neymar - później pojedziemy razem na mecz.
Wsiedliśmy do samochodu Neya i ruszyliśmy do jego domu. Wskazał nam nasze sypialnie. Rozpakowaliśmy się. Poszłam pod prysznic i dopiero po godzinie zeszłam na dół. Neymar i Bartek grali w fifę. Usiadłam więc na kanapie i przyglądałam się ich grze. Oczywiście, jak to ja, co chwila pouczałam brata, a Brazylijczyk cały czas się z nas śmiał.
- Młoda, skoro ty taka mądra jesteś, to sama
graj. - Bartek podał mi pada.
- Dziękuję, na to czekałam - posłałam mu
buziaka i usiadłam obok Neymara na podłodze. Kilka minut później przegrywał 2:0,
biedaczek. W tym czasie zadzwonił telefon Bartka. Wrócił z dość smutną miną.
- Coś się stało? - zapytałam.
- Powiedzmy... Mamy wracać jeszcze dzisiaj. - powiedział smutno i westchnął.
- Co?! Dlaczego? - od razu się podniosłam.
- Nie wiem, tata powiedział że wytłumaczą nam na miejscu. Ale obiecał, że jeszcze w te wakacje będziemy mogli tu przyjechać.
- Chociaż to. No trudno. Jesteście może głodni?
- Nawet bardzo. - uśmiechnął się Neymar.
Oddałam pada bratu. Weszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać spaghetti. Nałożyłam nasz "obiad" na talerze i postawiłam na stoliku znajdującym się w tym samym pomieszczeniu. Kiedy skończyliśmy posiłek, była już 12. Za godzinę miał się rozpocząć mecz, więc udaliśmy się na Camp Nou. Ja i Bartek zajęliśmy swoje miejsca w strefie VIP, a Neymar udał się do szatni.
- Coś się stało? - zapytałam.
- Powiedzmy... Mamy wracać jeszcze dzisiaj. - powiedział smutno i westchnął.
- Co?! Dlaczego? - od razu się podniosłam.
- Nie wiem, tata powiedział że wytłumaczą nam na miejscu. Ale obiecał, że jeszcze w te wakacje będziemy mogli tu przyjechać.
- Chociaż to. No trudno. Jesteście może głodni?
- Nawet bardzo. - uśmiechnął się Neymar.
Oddałam pada bratu. Weszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać spaghetti. Nałożyłam nasz "obiad" na talerze i postawiłam na stoliku znajdującym się w tym samym pomieszczeniu. Kiedy skończyliśmy posiłek, była już 12. Za godzinę miał się rozpocząć mecz, więc udaliśmy się na Camp Nou. Ja i Bartek zajęliśmy swoje miejsca w strefie VIP, a Neymar udał się do szatni.
- Bartek, spójrz w lewo. Czy to nie Shakira? -
powiedziałam i zasłoniłam dłonią usta.
- Tak, to Shakira. - stwierdził.
W tej chwili Kolumbijka chyba
wyczuła, że ktoś się jej przypatruje, bo odwróciła głowę w naszą stronę i
uśmiechnęła się szeroko. Odwzajemniłam uśmiech. Piosenkarka wstała i ruszyła w
naszym kierunku. Przysiadła się obok mnie.
- Hej. Jesteście tu pierwszy raz czy raczej ja
nie byłam na jakimś meczu?
- Cześć. Nie nie, jesteśmy tu po raz pierwszy.
- Miło mi, Shakira.
- Jestem Oliwia, a ten tu to mój brat Bartek.
- uścisnęłam jej dłoń wyciągnięta w moim kierunku.
- Czekaj czekaj, czy to nie wy jesteście tymi
Polakami, o których cały czas mówili chłopacy?
- Bardzo możliwe - uniosłam kąciki ust.
- A więc właśnie poznałam nową WAG's -
zaśmiała się.
- Tylko że ja nie jestem z żadnym piłkarzem.
- Przepraszam, przyszłą WAG's. Muszę już
wracać, zaraz zacznie się mecz. Wpadniecie później na malutką imprezę u mnie i
u Gerarda? - zapytała.
- Ojej, bardzo bym chciała, ale zaraz po meczu
mamy samolot do Polski.
- No trudno, może następnym razem. Już uciekam
- pocałowała mnie w oba policzki i wróciła do swoich koleżanek.
~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~
Mecz przebiegł tak jak
powinien, wygraliśmy 8:0. Chociaż szkoda, że Santos nie strzelił bramki
honorowej. Zaraz po meczu wszyscy wsiedli w swoje samochody i odwieźli nas na
lotnisko. Obrazek jeszcze smutniejszy niż w Gdańsku. Pożegnałam się ze
wszystkimi, na koniec został Neymar. Przytulił mnie mocno.
- Mam nadzieję, że zobaczymy się jak
najszybciej - wyszeptałam.
- Nawet szybciej niż myślisz - powiedział,
również szeptem. Przeszliśmy przez odprawę. Ze łzami w oczach zajęłam swoje
miejsce. Niestety, nie było ono obok Bartka. Obok mnie siedziała starsza pani.
Nie bardzo chciałam z nią rozmawiać, więc założyłam słuchawki na uszy i
zatraciłam się w muzyce.
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Po lądowaniu szybko
odnalazłam Bartka. Właściwie, to on znalazł mnie. Przytulił się do mnie od tylu
i wyszeptał "Wszystkiego najlepszego siostrzyczko". Zaczął iść w
kierunku taksówek.
- Yyy, Bratek, po co nam taksówka?
- Ach, no tak, zapomniałem ci powiedzieć.
Kiedy lądowaliśmy w Berlinie dzwoniła mama, powiedziała że są z tatą u jakiejś
jej koleżanki. Będą po nas około dziewiętnastej. Poprosiła żebym
zabrał cię do jakiejś pizzerii czy coś. Jedziemy?
- Tak, jedziemy.
~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~
Kilka minut przed
dziewiętnastą Robert już po nas był, niestety sam. Po przywitaniu złożyli mi
życzenia i wytłumaczył, że mama źle się poczuła i została w domu. Szybko
wsiedlismy do samochodu i ruszyliśmy w drogę.
~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~
Po pół godzinie już stałam przed ukochanym domkiem. W środku było dziwnie ciemno, nawet nie było widać włączonego telewizora. Szybko otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
- Niespodzianka!
Nagle zapaliły się wszystkie
światła. Zobaczyłam wszystkich piłkarzy Barcelony i ich dziewczyny, narzeczone
i żony. W salonie prawie brak mebli, wszędzie wszelkiego rodzaju balony i
serpentyny. Nagle podszedł do mnie Neymar.
- Wszystkiego najlepszego Liv.
- Jejku, dziękuję. Skąd wy się tu wzięliście?
- Przylecieliśmy samolotem - powiedział "bardzo inteligentnie" Alexis.
- A myślisz że po co panowie załatwili wam samolot z przerwą w Berlinie? I dlaczego mieliście pochodzić po mieście po lądowaniu w Warszawie? Musieli jakoś tu dotrzeć przed wami - uśmiechnęła się mama.
- Jejku, dziękuję wam bardzo. - poczułam łzy w oczach. Oczywiście były to łzy wzruszenia. Po chwili każdy podchodził do mnie z prezentem. Chwilę później do salonu wjechał tort.
Ogromny, w barwach ukochanego klubu. Po prostu idealny. Wszyscy zaczęli śpiewać hiszpański odpowiednik "Sto lat", po czym zdmuchnęłam świeczki i pokroiłam tort. Był przepyszny. Dowiedziałam się, że robiły go moja mama i Shakira. Nigdy bym nie pomyślała, że Shaki potrafi piec takie fantastyczne torty. Rodzice wyszli, stwierdzili, że nie chcą nam przeszkadzać. Poza tym, pozwolili mi dziś pić alkohol! Po włączeniu muzyki i otworzeniu szampana impreza zaczęła się na dobre. Zapoznałam się z pozostałymi piłkarzami oraz ich partnerkami. Tańczyłam chyba z każdym. Nie mam pojęcia, kto wybierał muzykę, ale trafił idealnie. Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz - dlaczego do tych wszystkich piosenek dorzucił disco polo.
Po północy wszyscy byli już nieźle wstawieni, łącznie ze mną. Można powiedzieć, że jestem zadowolona. Gdybym nie piła, to na pewno teraz nie grałabym z tymi kretynami w butelkę. Graliśmy już około 20 minut. Tym razem wypadło na mnie. Wybrałam pytanie, przez co moi towarzysze wydali jęk zawodu. No tak, do tej pory wszyscy wybierali wyzwania.
- Którego z tu obecnych panów chciałabyś pocałować? - zadał pytanie Marc. Oczywiście oczy wszystkich obecnych skierowały się na mnie. Poczułam, że moje policzki płoną.
- To może jednak wyzwanie? - powiedziałam niepewnie.
- O nie, moja droga, chciałaś pytanie, to teraz odpowiadaj.
- No ok. Więc .. wszystkich. - uśmiechnęłam się.
- Ej, ale tak nie można! - krzyknął Tello.
- Nie było powiedziane że mogę wybrać tylko jednego - pokazałam mu język, po czym zakręciłam butelką. Wypadło na Cristiana. Wręcz idealnie.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie poproszę - wyszczerzył się. Oj, jeszcze nie wiedział co go czeka.
- Rozbierz się do bokserek i przytul do którejś z dziewczyn.
Chyba nie wierzę w tych chłopaków. Tello natychmiast wstał, po czym zdjął spodnie i koszulkę, podszedł do Shakiry i przytulił ją. Wszyscy bili brawo, nawet Pique. Widać, że jest pijany. Butelka znów poszła w ruch. Tym razem wylosowała Alexisa.
- Wyzwanie - powiedział Chilijczyk i upił kolejny łyk piwa.
- Pocałuj Liv.
- A myślisz że po co panowie załatwili wam samolot z przerwą w Berlinie? I dlaczego mieliście pochodzić po mieście po lądowaniu w Warszawie? Musieli jakoś tu dotrzeć przed wami - uśmiechnęła się mama.
- Jejku, dziękuję wam bardzo. - poczułam łzy w oczach. Oczywiście były to łzy wzruszenia. Po chwili każdy podchodził do mnie z prezentem. Chwilę później do salonu wjechał tort.
(Wyobraźcie sobie, że na górze jest 16. I że to prawdziwy tort xd - od aut.)
Ogromny, w barwach ukochanego klubu. Po prostu idealny. Wszyscy zaczęli śpiewać hiszpański odpowiednik "Sto lat", po czym zdmuchnęłam świeczki i pokroiłam tort. Był przepyszny. Dowiedziałam się, że robiły go moja mama i Shakira. Nigdy bym nie pomyślała, że Shaki potrafi piec takie fantastyczne torty. Rodzice wyszli, stwierdzili, że nie chcą nam przeszkadzać. Poza tym, pozwolili mi dziś pić alkohol! Po włączeniu muzyki i otworzeniu szampana impreza zaczęła się na dobre. Zapoznałam się z pozostałymi piłkarzami oraz ich partnerkami. Tańczyłam chyba z każdym. Nie mam pojęcia, kto wybierał muzykę, ale trafił idealnie. Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz - dlaczego do tych wszystkich piosenek dorzucił disco polo.
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Po północy wszyscy byli już nieźle wstawieni, łącznie ze mną. Można powiedzieć, że jestem zadowolona. Gdybym nie piła, to na pewno teraz nie grałabym z tymi kretynami w butelkę. Graliśmy już około 20 minut. Tym razem wypadło na mnie. Wybrałam pytanie, przez co moi towarzysze wydali jęk zawodu. No tak, do tej pory wszyscy wybierali wyzwania.
- Którego z tu obecnych panów chciałabyś pocałować? - zadał pytanie Marc. Oczywiście oczy wszystkich obecnych skierowały się na mnie. Poczułam, że moje policzki płoną.
- To może jednak wyzwanie? - powiedziałam niepewnie.
- O nie, moja droga, chciałaś pytanie, to teraz odpowiadaj.
- No ok. Więc .. wszystkich. - uśmiechnęłam się.
- Ej, ale tak nie można! - krzyknął Tello.
- Nie było powiedziane że mogę wybrać tylko jednego - pokazałam mu język, po czym zakręciłam butelką. Wypadło na Cristiana. Wręcz idealnie.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie poproszę - wyszczerzył się. Oj, jeszcze nie wiedział co go czeka.
- Rozbierz się do bokserek i przytul do którejś z dziewczyn.
Chyba nie wierzę w tych chłopaków. Tello natychmiast wstał, po czym zdjął spodnie i koszulkę, podszedł do Shakiry i przytulił ją. Wszyscy bili brawo, nawet Pique. Widać, że jest pijany. Butelka znów poszła w ruch. Tym razem wylosowała Alexisa.
- Wyzwanie - powiedział Chilijczyk i upił kolejny łyk piwa.
- Pocałuj Liv.
* * * * * * * * * * * * * * * *
Namieszałam, oj, namieszałam. A będzie jeszcze ciekawiej.
Przepraszam że tak długo nic nie dodawałam. Nie będę się tłumaczyć, po prostu miałam lenia, plus jeszcze szkoła. Ale teraz postaram się dodawać rozdziały co tydzień/dwa tygodnie. Oczywiście dalej będę informowała.
Do następnego ;*